ciąg dalszy nastąpił
Kompromitacja. To jedyne, najbardziej odpowiednie słowo. W moim przypadku rezygnacja z matury z fizy jest chyba nieunikniona. Po obejrzeniu zadań chciałem sobie odpuścić wersję rozszerzoną, ale kochana pani N. dorwała mnie w drodze do szatni. Zaczęła mnie prosić, żeby wrócił. Wstyd jak cholera, bo mój tępy umysł nie potrafił nic.
Wichury nawiedzają okolicę. Zimno mi, jestem cholernie zmęczony i zupełnie nie gotowy na nadchodzący tydzień. Ten maraton maturalny zabił we mnie resztki człowieczeństwa i skurczył mój mózg. Dostałem jeszcze jakiegoś dziwnego skurczu szczęki. Czuję się jak wypompowany materac. Jedynym pozytywnym aspektem jest poprawa stanu ucha. Biedaczek wraca do normy. Nie obraziłbym się, gdyby wszystko inne też wróciło...
Dodaj komentarz