dzień jak nie co dzień
Powinienem się cieszyć, a ja mam wyrzuty sumienia. Sprawdzianu z histy oficjalnie nie było, a nieoficjalnie był. Po prostu pół klasy sobie zwiało, a reszta mogła wybrać, czy chce pisać, czy nie. No i nie mogłem się zdecydować, wydawało mi się, że mam niewystarczającą ilość wiedzy, więc nie pisałem. A tak chciałem mieć to już za sobą, teraz będę pisał po świętach. Wogle to ja jestem powalony maksymalnie. Dzisiaj mi powiedzieli, że to nie miał być sprawdzian z XVI w. tylko z tego, co było w Polsce w XVI w. Już byłem cały happy, że nauczyłem się reformacji, a tu dupa, o reformacji w Polsce mogę napisać najwyżej 3 zdania. Teraz to ja nie wiem, co on da na tym sprawdzianie, pewnie będzie jakiś głupi przełomowy temat typu wszystko w jednym. Wkurza mnie już ta hista :/
Na Reli śpiewaliśmy kolędy. Śmiesznie było, nawet chciało mi się śpiewać! Gościówka stwierdziła, że powinniśmy założyć chór męski, bo ona lubi chóry męskie ;P
MG był wczoraj na mieście z Ewą. Ciekawe, nie wiedziałem, że "lubią się" tak bardzo. Nie żebym był zazdrosny, po prostu zawsze podziwiałem Ewę za jej styl bycia i to mnie trochę zaskoczyło, bo sprawia wrażenie bardzo niezależnej.
W kuchni był dzisiaj istny sajgon. Ja uparłem się, że sam upiekę ciasto na jutrzejszą wigilię klasową, a mama, która ma dzisiaj urodziny, piekła swoje ciasto do pracy. A tak wogle to oczywiście ja musiałem zlatać pół osiedla za prezentem urodzinowym (że niby siocha nie ma czasu). Ale mama się ucieszyła... z dezodorantu, heh...
Na Reli śpiewaliśmy kolędy. Śmiesznie było, nawet chciało mi się śpiewać! Gościówka stwierdziła, że powinniśmy założyć chór męski, bo ona lubi chóry męskie ;P
MG był wczoraj na mieście z Ewą. Ciekawe, nie wiedziałem, że "lubią się" tak bardzo. Nie żebym był zazdrosny, po prostu zawsze podziwiałem Ewę za jej styl bycia i to mnie trochę zaskoczyło, bo sprawia wrażenie bardzo niezależnej.
W kuchni był dzisiaj istny sajgon. Ja uparłem się, że sam upiekę ciasto na jutrzejszą wigilię klasową, a mama, która ma dzisiaj urodziny, piekła swoje ciasto do pracy. A tak wogle to oczywiście ja musiałem zlatać pół osiedla za prezentem urodzinowym (że niby siocha nie ma czasu). Ale mama się ucieszyła... z dezodorantu, heh...
Dodaj komentarz