miasto paranoi?
Stwierdziłem, że po wczorajszym załamaniu muszę się gdzieś rozerwać i pojechałem do Galerii. Ale wcale nie było mi do śmiechu. W co drugim sklepie moja obecność uruchamiała popularne "pikawki" przy wejściu, a żeby było śmieszniej ja nic wcześniej nie kupowałem, nie miałem także żadnych paragonów przy sobie, a taka sytuacja zdarzyła mi się pierwszy raz w życiu. Nietrudno się domysleć, że wzbudziłem ogólne zainteresowanie i musiałem się tłumaczyć sprzedawcy. Trochę mnie to wkurzyło i po trzeciej "takiej akcji" spytałem się uprzejmie, czy przypadkiem nie ma dziś jakiejś awarii w Galerii. Oczywiście nic nie było, a miła ekspedientka "pocieszyła" mnie słowami: "Niektórzy ludzie... tak mają". Dosłownie miasto paranoi! Potem wpadłem na pomysł, że poszukam gdzie mieszka mój kumpel Evil, którego znam od 9 lat (sic!). Tak wiem, że to dziwne. Po turbulencjach w autobusie, 10 minutach szukania odpowiedniej ulicy, znalazłem go, zaskoczyłem, zagadałem, no i zawróciłem do domu.
Zdechł pech, bo powodzenie teraz w cenie.
Dodaj komentarz