mój błąd, moja wina
Boshe co za głupi dzień! Mam dość, mam dość tego świata! Wszystko miało być idealne, piękne i dopracowane, a ja po prostu to wszystko zniszczyłem. Nawaliłem i jest mi głupio. Chciałem dobrze, a wyszło gorzej niż źle. Zaprosiłem MG do siebie, bo stwierdziłem, że muszę się zrewanżować za te moje częste odwiedziny. Specjalnie pojechałem do miasta, żeby mu pokazać, jak ma do mnie dojechać. I tylko jeden głupi szczegół zaważył o katastrofie. Po prostu wyszedłem na idiotę, nie mówiąc mu, że musi skasować dwa bilety, bo to jest linia pośpieszna. I w tej samej minucie, kiedy on skasował tylko jeden nieszczęsny bilet, zjawiła się kontrola. Jeszcze jako bonus on nie miał przy sobie legitymacji. No i zaczął się terror... On był zdenerwowany, ja byłem zdenerwowany, a trzech kanarów straszyło nas policją, mandatem i innymi tekstami. Ja myślałem, że się spalę ze wstydu, zapadnę pod ziemię, dokonam samodestrukcji... Nie wiedziałem, co mam robić, mowę mi odjęło. A te skur**syny najpierw gadali, że nie ma mowy o żadnej łapówce, a potem i tak ją wzięli!!! Tylko ja potrafię popełniać takie błędy, tylko ja jestem zdolny do tego, by wciągnąć kolegę w kłopoty. Boshe, zawiodłem siebie, zawiodłem MG, jego rodzina pewnie mnie wyśmieje, będzie niezła kaszana. To była moja wina, moja WINA, za którą przyjdzie mi teraz odpokutować... Zapłaciłem połowę tej łapówki. MG mówił, że zwróci mi te pieniądze, ale ja ich nie chcę, nie chcę głupich, śmierdzących papierków. Ja chcę, by było tak jak dawniej, by znowu mi ktoś zaufał... Ja chcę mieć przyjaciela. Boshe, czy to takie trudne, czy to może ja jestem do niczego?
Dodaj komentarz