Moja psychika jest na skraju wykończenia. Tu już nie chodzi nawet o te weekendowe dołki. Duszę się tym całym spektakularnym rokiem 2004. To jeden wielki kocioł nieporozumień, konfliktów i problemów, które już dawno stały się nie do zniesienia. Najgorszy jest brak zrozumienia, zwłaszcza ze strony rodziców. To boli nawet bardziej niż zapłakane oczy czy skręt żołądka. Nie wiem jakie jest na to lekarstwo. Zacząłem to leczyć muzyką klubową, na punkcie której odbiło mi mniej więcej tydzień temu (wiadomo kto mnie zaraził). Nie stać mnie na kluby, więc ściągam z netu. Idzie powoli, ale idzie...
No proszę... więc jednak się tu pojawiłam:) Chyba wracam powoli do siebie, skoro widać mnie na blogowisku, hahahaaa. Cieszę się niezwykle, że znów Cię tu spotykam. I mam nadzieję, że wszystko Ci sie ułozy:)
chyba masz depresje...niewiem nie jestem lekarzem ale och skid...mnie teras skreca zoladek jak widze ze masz takiego dola....2004 no duzo sie w nim dzieje i niektore nie glonc...och to jest dla mnie trudny rok....skid musisz zaczac myslec cupke pozywtwnie...i tez Sz...znalesc oparcie...wiesz my okularnicy :) pozdrawiam goraco :* trzymaj sie ....okej? Puszek :*
Dodaj komentarz