Czuję się dziwnie, nie potrafię cieszyć się tym wolnym czasem. To jakoś nie to, za czym tęskniłem, będąc dwa i pół tysiąca kilometrów stąd. Brakuje mi jak zwykle bliskości. Marzy mi się mieć kogoś, kto by mnie znał na wylot. Chciałbym pójść z tym kimś na spacer, walnąć się na trawę i cały dzień gapić się w niebo. I nie powiedzieć żadnego słowa, po prostu wiedzieć, że mam przyjaciela...
and I’m just standin’ there I can’t say a word cause everythin’s just gone I’ve got nothin’ absolutely nothin’ [the streets]
I wiesz... gdyby nie to, że dzieli nas kawał drogi i parę innych rzeczy, to wiem napewno, że moglibyśmy z łatwością się zaprzyjaźnić. Więc skoro ze mną nie byłoby problemu, to niemal z każdym może się udać. Próbuj:*
Mariuszek, widzę, że coś nie tak... Jakby co, to walisz do mnie na GG, a ja Ci funduję kurację odmóżdżającą, ale za to rozweselającą;) Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć, hehe, choć skutki owej kuracji mogą być nieprzewidziane:P Nic nie gwarantuję, hehe. Trzymaj się, dziecinko:*
Dodaj komentarz