powrót
W domu zastałem syf, mama wyniosła mój ulubiony kubek, zapomniałem o imieninach taty, a rodzice prawie się pokłócili. Nie myślałem, że rzeczywistość aż tak mnie zaskoczy.
poniedziałek
Zaspaliśmy pół godziny na obiad, ale i tak rewelacyjny to on nie był. Chłopaki zwinęli dziewczynom telewizor. Wieczorem był świetny pokaz fajerwerków - nie wiadomo skąd, nie wiadomo po co...
wtorek
Rano uganialiśmy się za Wyborczą z książką, ale w tej wiosce połowa kiosków była zamknięta, a reszta nie miała już gazety. MG opowiedział w górach całą fabułę Pulp Fiction. Potem chciał iść skrótem i oczywiście nas zgubił, ale w pocie czoła daliśmy radę. Miałem niezbyt śmieszną przygodę. Ześlizgnąłem się i wpakowałem całego buta w soczyste błoto (cudownie to wyglądało...). Wieczorem była biba w pokoju. Hmm... porzeczkowa Finlandia i sok grejpfrutowy smakowały na tyle dobrze, że nie chciało mi się rzygać :P
środa
Mieliśmy zwiedzać Wisłę. Napaliłem się jak szczerbaty na suchary, a tu przyszła ulewa. Lało, lało, a my staliśmy nie wiadomo ile pod jakąś szkołą podstawową. MG zgubił okulary. Właściwie to zostawił je w kolekturze, ale najprawdopodobniej głupia baba mu je ukradła. Nie wiem, po co ludzie to robią, ale to idiotyczne. Żal mi się go zrobiło. Wieczorem graliśmy "w mafię" przy świecach. Było klimatowo...
czwartek
O 8.30 dowiedzieliśmy się, że śniadanie jest o 8.15, a o 9.00 mamy już być spakowani. Kobieta ma u mnie mistrza, świetnie nas poinformowała... Chyba spaliłem sobie kark na sońcu (i to znowu w ostatni dzień). Przed wyjazdem poszliśmy z chłopakami na piwo. Zrobiliśmy konkurs - która butelka rzucona do strumienia nie pęknie. Oczywiście przegrałem, ale było wesoło. Potem dziewczyny wmawiały mi, że jestem pijany. W pociągu wszyscy mieli zwałę z drzwi od przedziału, które "ruchały się same z sobą" oraz z kibla, który był cały wytapetowany plakatami wyborczymi i śmierdział niemiłosiernie :D
Dodaj komentarz