poznań
Wróciłem z Poznania. Jedno jest pewne, nogi mnie bolą, a głowa funkcjonuje w sposób zmienny :) Jeśli chodzi o autokar, to wziąłem się w garść i nie czekając na moment, gdy wszyscy się dobiorą, "zaklepałem" sobie Łosia jako mojego pasażera (ambitne, no nie?). Łosiu idealny nie jest, gada przez cały czas, ale to już lepsze niż siedzenie w samotności... A MG zgodnie z moimi przypuszczeniami zasiadł sobie z Damianem, nawet za dużo nie gadaliśmy ze sobą, nasz kontakt po prostu się załamał po tej przygodzie w zeszłym tygodniu... Targi Turystyczne trochę mnie zaskoczyły, a trochę rozczarowały. Niestety Marek Kamiński z niewiadomych przyczyn nie pojawił się na konferencji, a szkoda, bo chciałem go zobaczyć. Atmosfera była znośna, oczywiście szwędałem się z Łosiem, ale to akurat wyszło mi na dobre. Facet jest po prostu nieziemski, robił jedną, wielką zwałę. Ale to dzięki jego inwencji oprócz stosu makulatury dostałem również koszulkę XXL (którą on mi potem wymienił na rozmiar S :D). Ja natomiast wypatrzyłem, że na jakimś tam stoisku rozdają kubeczki z winem, więc wypiliśmy sobie trochę. Na początku to winko wydawało się słabe, ale potem zaczęło nam się kręcić w głowie i dostaliśmy lekki humorek... Gdy nam przeszło wypiliśmy sobie jeszcze po jednym Pilsnerze, który jest strasznie gorzki, fee! Do tego jeszcze zżarliśmy te różne śmieszne firmowe cukierki, krówki itp. I pomyśleć, że to wszystko za darmo, tzn. nie licząc biletu wstępu :D Jednak nie mogłem się pogodzić z tym, że nie było stoiska Wielkiej Brytanii. Chciałem się czegoś dowiedzieć o Londynie, a tu nic... Mam za to dwie klimaciarskie papryczki z Węgier (podobno strasznie ostre, więc wolę nie sprawdzać). Ogólnie było fajnie, strasznie zimno, ale fajnie. To był jeden z lepszych piątków w tym miesiącu :DDD
Dodaj komentarz