Stało się coś nadzwyczajnego. Sz. pamiętał o moim liście sprzed trzech tygodni. Co więcej, wyskoczył wczoraj z hasłem: "myślę że warto było by się zaprzyjaźnić". ... ... ... Całe życie czekałem na to jedno proste zdanie. A kiedy on mi to teraz mówi, jakoś nie potrafię się przekonać. Po prostu brak mi słów. Jestem w szoku i wiem, że nic nie wiem. Zaczynam szukać przyczyn, dla których on to nazywa. Cały czas myślałem, że to ja popełniłem błąd; że w tej kwestii lepiej żyć wśród niedomówień. A teraz wszystko zostało wywrócone do góry nogami. Sam siebie nie poznaję! Zamiast się cieszyć, okazuję sceptycyzm. Bo niby co ma się zmienić? Nadal dzieli nas jakieś 20 kilometrów, więc nie możemy się nawet odwiedzać. Pozostaje szkoła, GG. To chyba za mało. Marzenie mojego życia nadal pozostaje niewiadomym. Jemu brakuje zwierzyciela, a ja nie wiem, czy potrafię sprostać temu wyzwaniu. Taki to już ze mnie głupek...
Jaki tam głupek, co Ty gadasz:) Koleżeństwo w przyjaźń przemienia się zwykle niepostrzeżenie... Ale pamiętaj, że przyjaźń jest obustronna. Być słuchaczem czyichś problemów, spowiednikiem, nie oznacza, że jest się przyjacielem... A czy Ty potrafisz mówić mu o swoich przemyśleniach i sprawach?
Dodaj komentarz