Właściwie to dopiero wczoraj rozpocząłem swoje wakacje. Dzień był wyrąbany w kosmos. Już na wstępie wkurzyła mnie decyzja szanownej Rady Miasta, która postanowiła zlikwidować autobusy pośpieszne w mieście!!! Nie no super, czemu nie, tylko że teraz jadę do centrum 45 minut zamiast 25... Rano odebrałem dowód i mam swój własny kawałek plastiku. Podpis jeszcze ujdzie, ale zdjęcie jest jak zwykle fatalne. Zresztą sam dowód jest trochę wygięty i jakiś taki... cienki. Zastanawiam się tylko, kiedy go zgubię... Potem pojechałem do szkoły. Gdy wszedłem do środka zrobiło mi się jakoś żal tych starych murów (ja chyba naprawdę się starzeję albo zamulam). Z jednej strony brakuje mi tych ludzi, tego klimatu (hmm... zakończenia roku???), z drugiej strony wcale nie chcę być maturzystą i sama myśl mnie przeraża!!! Następnie wymieniłem w mieście dolary, poszedłem do Empiku i pojechałem zapłacić za net. Później szybki obiad i od razu na prawo jazdy. O dziwo nie zapomniałem zbyt wiele po miesiącu przerwy. Potem poszedłem oddać zdjęcia do wywołania i oczywiście zaczął podać deszcz...
No właśnie, zimno w tej Polsce jak cholera, jak na lipiec to jest strasznie ponuro, złapałem katar czy też przeziębienie... A tak poza tym to sprawdziły się moje przypuszczenia, przeprowadzka utknęła w martwym punkcie. Jestem uziemiony, chciałbym już mieszkać w moim nowym pokoiku, ale tam nie mam internetu. A na starych śmieciach nie mam warunków na nic, nawet wyspać się nie mogę, bo kanapa jest krzywa :/
Btw - mój gust muzyczny jest widocznie szeroko pojęty, gdyż zaczęło mi się podobać to mołdawsko-rumuńskie disco polo, które jest po prostu wszędzie. Poza tym mam ogromną ochotę pojechać na festiwal filmowy, ale to niestety abstrakcja...
hehe za kazdym razem smieje sie jak norka kiedy czytam twoje notki. By the way, mam tu w Galway to, czego ci brakuje:festival filmowy oraz dobra pogode a takze to, czego z pewnoscia ci NIE brakuje : przezroczysty makaron :) pozdro
Dodaj komentarz