Nowy rok zaczyna się w sposób tragiczny. Nie chcę nawet myśleć, jak on się skończy. Wszystko, ale to wszystko obraca się przeciwko mnie. To chyba jakaś klątwa, zrządzenie losu tudzież mało prawdopodobny zbieg wielu okoliczności. Wczoraj mi się but rozkleił (i to wcale nie jest śmieszne, to był oryginalny Pumacz). Ponadto rodzice zaczęli niweczyć moje plany. W sylwestra rozwalałem ściany (bez komentarza). Myślałem, że to już koniec i chciałem wczoraj wyskoczyć do kina, ale nie, wczoraj musiałem znowu pomagać tacie rozwalać ściany. No to sobie wykombinowałem, że dzisiaj szybko napiszę pracę z polaka i pojadę do tego kina. Ale nie, rodzicom nie wystarczył sylwester, oni musieli akurat dzisiaj zrobić mini-imprezę. Chciałem po prostu czmychnąć z domu zanim wszystko wymknie się spod kontroli, ale to byłoby chyba tragiczne w skutkach. Nie uciekłem, a i tak skutki mnie dopadły. Teraz to już w ogóle jestem uziemniony, dobity i bezradny, bo pękły mi oprawki od okularów!!! Cholera jasna, że też nie mogły tydzień temu, tylko teraz kiedy skończyły się wolne dni!!! Dosłownie świetnie, nic w szkole nie zobaczę i to będzie dopiero tragikomedia... Mam dziwne wrażenie, że to będzie ciężki tydzień...
No niezła masakra, niezła... Ale nie przejmuj sie złośliwościa rzeczy martwych [no i czasami rodziców:D], to sie zdarza. A tydzień nie musi być wcale taki zły:) Co więcej, - myślę, że nie będzie:) Tylko trzeba sie uspokoić, rozpogodzić i uśmiechnąć, hehehehee.
Dodaj komentarz