w końcu koniec
Jeszcze do mnie nie dotarło, że mam już wolne, 16 dni, hihi. Wigilia klasowa okazała się dość sympatyczna. Moje ciasto marchewkowe zrobiło małą furorę. Agata powiedziała, że jeśli ja tak piekę, to ona mogłaby za mnie wyjść za mąż ;P !!! Najtrudniejszym elementem tej całej imprezy były jak zwykle życzenia. Miałem mały problem z wymyśleniem oryginalnej formułki, ale w końcu wykombinowałem: "życzę jak najmniej przeciwności na drodze realizacji wyznaczonych sobie celów". Wychowawczyni się podobało, zresztą tak, jak zeszłoroczne: "aby znalazła pani to, czego pani w życiu szuka". Dostałem bardzo piękny prezent (o dziwo nawet mi się podoba) - czerwonego, drewnianego aniołka zrobionego ręcznie. Wykonała go Kaja, czyli najbardziej uzdolniona osoba w mojej klasie. Mój prezent, w porównaniu z tą figurką był kiczowaty, ale co tam. Nie miałem żadnego ciekawego pomysłu i w większości zrobiła mi go mama, która nie dała sobie wytłumaczyć, że to ma być moje dzieło - kartka świąteczna z choinką 3D + zabawne życzonka. Teraz mam ochotę porządnie się wyspać i zapomnieć o tegorocznych kłopotach...
Dodaj komentarz