To miała być kolejna, zwykła impreza. Tyle tylko, że z dojazdem był problem. Wszystko było dopięte na ostatni guzik i dwie godziny przed wyjściem dowiedziałem się, że ojciec się na mnie wkurwił i nie przyjedzie po mnie. No i nie poszedłem, bo jak bym wrócił następnego dnia pijany i zmęczony to już widzę tą rozmowę. No i super, rewelka, musiałem wszystko odkręcać. Straciłem kasę na prezent i pięć godzin na to, żeby dwa razy jechać do miasta. Cholera jasna. Prawie się rozpłakałem, gdy poszedłem do Fc, żeby on przekazał ten głupi krawat. Musiałem się kurwa włóczyć po jakichś zasranych kamienicach w śródmieściu, gdzie jest więcej drechów niż u mnie. Potem jeszcze przedzierałem się w ciemnościach przez krzaki żeby dostać się do hipermarketu i kupić gazetę. I tak wyglądała sobota w moim wykonaniu. Niech się wszyscy pierdolą i dadzą mi spokój. Przez całe życie byli przyzwyczajeni, że moje życie opierało się na relacjach: dom-szkoła, szkoła-dom, nauka-telewizor. I dziwili się, czemu nikt mnie nie odwiedza, czemu siedzę w domu. A teraz, gdy wszystko jest takie, jakie być powinno, mam jakiś tam znajomych, jest kino, imprezy, smsy itp. itd. to się czepiają, że się opuszczam we wszystkim, brzydzę się pracą fizyczną i baluję cały czas. Kij im w oko.
Zawsze tak jest nigdy nie będzie idealnie, i tak źle i tak też źle jednym słowem jak nie urok to sraczka :) ale sie nie nerwicuj bo po co a tym i tak niczego nie zmienisz tylko będziesz wqurzony przez cały czas :-)
Tylko spokojnie, może da się to załatwić jakoś dyplomatycznie. Może powinieneś powiedzieć to, co w notce zawarte [tylko trochę cenzuralniej:D] swoim rodzicom?:)
Dodaj komentarz