oskar
Nie ma co, zaskoczyłem dzisiaj swoją klasę i to nawet bardzo. Na pierwszej lekcji wręcz śpiewająco odpowiedziałem z polaka i dostałem 5, a na następnej godzinie dostałem pierwszego Oskara w tym liceum (sic!), czyli laskę z chemii. No tak, czekałem długo, bo ponad rok, ale w końcu jest... Oglądałem ten sprawdzian kilka razy (nawet go sobie wziąłem, a mieliśmy oddać :P) i naprawdę nie mogę się nadziwić, że po prostu jest coś, czego nie umiem (zaskakujące uczucie!). A tak poza tym, to spotkałem się dzisiaj z Evilem, żeby kupić bilety na Matrixa. Dostaliśmy nawet plakaty zwinięte w rurki i ruszyliśmy z tymi gadżetami w miasto, tzn. pojechaliśmy do domu :D W ogóle czasu nam nie starczyło, żeby o wszystkim pogadać w tramwaju i autobusie, więc pewnie w środę dokończymy rozmowę. A potem (w środę wieczorem) nie wiem jakim cudem, ale będę musiał zakuwać tą durnowatą chemię, żeby poprawić ten 'number one...' :)