Nie jest źle. Znowu zaszalałem, kupiłem na wyprzedaży w markecie cztery oryginalne płyty po 5 zł każda: Radiohead, Bjork i dwa soundtracki!!! Tak w ogóle to kupiłem to wszystko za pieniądze mamy, więc jestem cały happy. Wyspałem się dzisiaj w nowym pokoiku, włączyłem nową muzę i tańczyłem (sic!). Nie pamiętam o co chodziło z tym przesądem, ale coś że ważny jest pierwszy sen w nowym mieszkaniu, że to coś tam chyba oznacza... Sen nie był jakiś wyjątkowy. Miałem grać w jakimś przedstawieniu i gdzieś pojechaliśmy z ludźmi, żeby ćwiczyć. Tam kupowaliśmy sobie żarcie i kobieta w sklepie chciała mnie oszukać na chrypkach bodajże. Potem widziałem wychowawczynię z gimnazjum z wózkiem dziecięcym. Pamiętam, że padał deszcz, a ja widziałem jeszcze ludzi, których znam z widzenia ze szkoły i innych znajomych. I to wszystko.
Cholernie mi żal starego mieszkania, gdybym mógł to bym się nie przeprowadzał. Tutaj wszystko się zaczęło, i pewnie się skończy... A może w ogóle nic nie było, może przez jakieś 16 lat żyłem tylko jedną długą chwilą, która wydawała się bardziej na plus niż minus, jednak miała więcej wspólnego z iluzją niż prawdziwym życiem? Jeśli tak, to była to piękna iluzja, TAM raczej taka nie powstanie :
remember that wall where we used to hide? and the world seemed so dark and cold outside remember that field where we used to kiss? and the rain washed away our secret list
I’m taking the long way home where everything’s overgrown just like the boy trying to give it away I regret tomorrow more than yesterday
nobody’s home and I feel lost inside there’s a clock counting down what’s left of time when you’re all alone It’s easy to hesitate like a girl listening to her heart break [atb]
Jechaliśmy wczoraj do supermarketu i na środku skrzyżowania odpadł nam tłumik. Staliśmy tak chyba z pół godziny, bo to żelastwo urwało się tylko do połowy i tata wyrywał to do końca, wszyscy się gapili, deszcz kropił... W końcu ja musiałem ten zardzewiały tłumik zanieść na śmietnik. Dresy mnie widziały, ale nie wiem, jaka była ich reakcja, bo po ciemku nie widzę za dobrze. W supermarkecie też zwała, jak zwykle pół godziny przed zamknięciem sklepu. Też była niezła akcja - 10 minut wybierałem lody, żeby cena i smak odpowiednio się równoważyły, idę, idę, patrzę wyprzedaż, bluza z pingwinkiem za 10 zł, no to szybko kubek z lodami na półkę i przymierzam bluzę, dopasowana idealnie, no to lecę w sandałach przez niemal pusty sklep, ubrany w tej bluzie, w jednej ręce lody, w drugiej kurtka, szukam mamy i mówię "Mama patrz fajna bluza za 10 zł" :P Godzina 22.00 sklep zamykają a ja z mamą robię małe cofanko na stoiska z bluzami i wybieramy dalej, w końcu kupiłem dwie, jedna nie miała kodu, więc oderwaliśmy z innej... Taa to jest mój ulubiony market :D
Że też wcześniej się nie skapnąłem, żeby zainteresować się tymi książkami z Gazety Wyborczej. Jak teraz patrzę na te tytuły, czytam opisy, to aż mnie zazdrość ściska. Powinienem je mieć... Ta dzisiejsza akcja w moim wykonaniu była debilna. Skąd mi w ogóle przyszło do głowy, żeby szukać książki, która ukazała się ponad miesiąc temu? Przecież logiczne, że w żadnym większym kiosku jej nie było i na marne szedłem ileś tam kilometrów w deszczu z zakupami. Kurde no, ale ja chcę ją przeczytać, chcę czytać o wojnie, chcę się poczuć jak na wojnie!!! Jutro wstanę rano, bardzo wcześnie, polecę do kiosku i kupię tą 'Christie', chociaż kryminały mnie nie pociągały nigdy, a tytuł mi się w ogóle nie podoba. Ale muszę mieć coś z tej kolekcji, to mnie opętało, jakiś owczy pęd, wyścig szczurów, pęd do wiedzy czy coś tam. Przypomina mi się ta reklama "nie pędź jak te barany na zatracenie..." - tak oto działa skuteczny marketing GW :)
Nie mam sił walczyć z tym głupim kompem. Mam ponad 300 plików zainfekowanych przez trojany i żaden antywirus nie chce tego usunąć. To jest paranoja. Komputer raz chodzi wolno, raz szybko. Ciągle próbuję usunąć to badziewie i spyware'y, czyszczę rejestr, błędy, usunąłem nawet całe temporary, historię i ciasteczka. I kurde 'Google' nadal się zacina...
Zatrzasnąłem się wczoraj w swoim nowym pokoju. Chciałem wypróbować nowy zamek, ale ta zapadka jakoś równo nie chodzi i jak przekręciłem to już odkręcić nie mogłem. Najadłem się strachu przez pół godziny. Już myślałem, że będę musiał tam nocować. Tata oczywiście wygłosił pocieszające kazanie, że przez całe życie nie przyszły mi do głowy takie głupie pomysły co teraz. Siostra zaczęła się śmiać, że wrzucą mi jedzenie przez balkon. A ja nie wiem jakim cudem, ale w końcu przekręciłem ten cholerny zamek...