...
Powiem tylko tyle, że już mi lepiej. Ale wcale nie chce mi się uczyć, a powinienem, mam dużo do zrobienia :
[notka z wczoraj 28.12]
Jedyne słowo, które nasuwa mi się teraz na usta to "Czemu?". Wszystko się w te święta rozpierdoliło za przeproszeniem. Siostra nie była ani razu w kościele, tata był wściekły na siostrę, a babcia pokłóciła się z dziadkiem (na szczęście już jest dobrze). Poza tym mój nowy zegarek stanął, internet trafił szlag (mnie przy okazji też), wideo się zepsuło, a ja po raz kolejny formatowałem ten holerny komputer. Nie mam pojęcia, czemu zawsze w święta przytrafia mi się ta głupia czynność, której nienawidzę. Po prostu się boję, boję się formatowania, boje się następstw i konsekwencji. Mam dość, dość wszystkiego, nie mam ani sił, ani ochoty na nic. Mam za to łzy w oczach, bo nikt nie jest w stanie mi pomóc. Odczuwam pustkę, taką samą, jaką widzę teraz na pulpicie po wgraniu nowego systemu. Nie jest mi z pewnością dobrze, jest źle, nawet bardzo źle. Zawsze mam problem z przystosowaniem się do nowych rzeczy. Tak samo jest z ludźmi. Nie chcę nawet myśleć o sylwestrze, po prostu mam dość...
[notka z dnia 25.12]
Wczorajsza wigilia nie była za bardzo świąteczna. W ogóle tak jakoś inaczej jest w tym roku. Nie wiem czemu, ale nie byłem nawet u spowiedzi. Założyłem moją ulubioną żółtą koszulę, ale to nie pomogło. Było drętwo, życzenia wymuszane na siłę (bez radości i ciepła?). Jak zwykle brak kolędowania, brak 12-stu potraw... Ponadto rodzice przesadzili z tym, że do karpia podali frytki zamiast normalnych ziemniaków. Poczułem się, jakbym był za oceanem, a nie w Polsce. Jedyną rzeczą, z której się cieszę jest choinka. Po raz pierwszy w życiu mamy żywą jodłę, która nie kłuje nic a nic. Gałęzie uginają się od bombek i innych ozdóbek, tylko czubek taki trochę wyliniały, ale to z powodu braku roślinności w tej części. Poszedłem na pasterkę z rodzicami, żeby mieć dzisiaj wolne. Było strasznie zimno i tłoczno. Ludzie trochę nietrzeźwi, a ksiądz wkurzył mnie swoim kazaniem. Według niego ludzie bez warunków do życia też mają mieć dzieci, bo Chrystus urodził się nagi w żłobie. To czysty nonsens! Święta spędzę tak, jak lubię najbardziej, czyli oglądając filmy i ciekawe programy na Discovery tudzież mtv. W międzyczasie będę wcinał dziesiątki pierniczków, których i tak nie zdążyłem polukrować. Może też sobie coś poczytam? (biografia Bjork leży nieskończona od wakacji). W każdym razie nie przewidujemy w tym roku żadnych gości (to wcale mnie nie martwi :P), sami też nigdzie nie pójdziemy. Może i będzie drętwo, ale spędzę ten czas w spokoju i odpocznę od wszystkich dziwactw mojego życia :)
[notka z wczoraj 28.12]
Jedyne słowo, które nasuwa mi się teraz na usta to "Czemu?". Wszystko się w te święta rozpierdoliło za przeproszeniem. Siostra nie była ani razu w kościele, tata był wściekły na siostrę, a babcia pokłóciła się z dziadkiem (na szczęście już jest dobrze). Poza tym mój nowy zegarek stanął, internet trafił szlag (mnie przy okazji też), wideo się zepsuło, a ja po raz kolejny formatowałem ten holerny komputer. Nie mam pojęcia, czemu zawsze w święta przytrafia mi się ta głupia czynność, której nienawidzę. Po prostu się boję, boję się formatowania, boje się następstw i konsekwencji. Mam dość, dość wszystkiego, nie mam ani sił, ani ochoty na nic. Mam za to łzy w oczach, bo nikt nie jest w stanie mi pomóc. Odczuwam pustkę, taką samą, jaką widzę teraz na pulpicie po wgraniu nowego systemu. Nie jest mi z pewnością dobrze, jest źle, nawet bardzo źle. Zawsze mam problem z przystosowaniem się do nowych rzeczy. Tak samo jest z ludźmi. Nie chcę nawet myśleć o sylwestrze, po prostu mam dość...
[notka z dnia 25.12]
Wczorajsza wigilia nie była za bardzo świąteczna. W ogóle tak jakoś inaczej jest w tym roku. Nie wiem czemu, ale nie byłem nawet u spowiedzi. Założyłem moją ulubioną żółtą koszulę, ale to nie pomogło. Było drętwo, życzenia wymuszane na siłę (bez radości i ciepła?). Jak zwykle brak kolędowania, brak 12-stu potraw... Ponadto rodzice przesadzili z tym, że do karpia podali frytki zamiast normalnych ziemniaków. Poczułem się, jakbym był za oceanem, a nie w Polsce. Jedyną rzeczą, z której się cieszę jest choinka. Po raz pierwszy w życiu mamy żywą jodłę, która nie kłuje nic a nic. Gałęzie uginają się od bombek i innych ozdóbek, tylko czubek taki trochę wyliniały, ale to z powodu braku roślinności w tej części. Poszedłem na pasterkę z rodzicami, żeby mieć dzisiaj wolne. Było strasznie zimno i tłoczno. Ludzie trochę nietrzeźwi, a ksiądz wkurzył mnie swoim kazaniem. Według niego ludzie bez warunków do życia też mają mieć dzieci, bo Chrystus urodził się nagi w żłobie. To czysty nonsens! Święta spędzę tak, jak lubię najbardziej, czyli oglądając filmy i ciekawe programy na Discovery tudzież mtv. W międzyczasie będę wcinał dziesiątki pierniczków, których i tak nie zdążyłem polukrować. Może też sobie coś poczytam? (biografia Bjork leży nieskończona od wakacji). W każdym razie nie przewidujemy w tym roku żadnych gości (to wcale mnie nie martwi :P), sami też nigdzie nie pójdziemy. Może i będzie drętwo, ale spędzę ten czas w spokoju i odpocznę od wszystkich dziwactw mojego życia :)