Wyruszam do Rosji, w dzikie obszary na pograniczu Syberii i "normalnego kontynentu" :) Rodzina straciła przeze mnie majątek i znając życie będzie mi to wypominać przez najbliższe dwa lata... Ale ja uparcie wierzę, że to będą naprawdę udane wakacje.
Byłem w szkole, pożegnałem się z kilkoma osobami. Jakoś nie mogłem odejść z tego boiska, chyba przywiązałem się do niektórych ludzi. Siostra Sz. powiedziała mi, że teraz będę miał trochę krwi jej rodziny. To było dość miłe, ale nie do końca zrozumiałem, co mnie właściwie czeka ze strony Sz. Spodobały mi się słowa R. - "pamiętaj, że zawsze zabije cię ten biały miś, którego nie widzisz". Niech to będzie mottem tej wyprawy. Tak właściwie to muszę szczerze powiedzieć, że trochę się obawiam. Ale ja mam nie dać rady??? :D
Dopiero wczoraj odkryłem, że czytanie książek w autobusie to fantastyczna sprawa. Zamiast się nudzić, człowiek aż chce jechać jeszcze i jeszcze dalej... Tak się wczułem w akcję, że gdy przyszedł kanar, to aż mi adrenalina skoczyła i wygięła brzuch :)
Z powodu braku czasu i pieniędzy zmuszony byłem oddać się w ręce mojej mamy, żeby mi ścięła włosy. Myślałem, że to już więcej nie nastąpi, że to tylko dziecience wspomnienia, a jednak. Te prowizoryczne warunki, włosy opadające na ręce i nogi, wszędzie syf... Czułem się dość niezręcznie, jak biedne dziecko z Afganistanu. Tylko fotoreportera z National Geographic mi brakowało...
Zaczęło się lato, wprost nie mogę uwierzyć. Tak sobie myślę o tym co było i muszę stwierdzić, że to był nawet ciekawy rok: - rok bez nerwów (bez wf-u) - wagarowałem więcej (te niewinne ucieczki z polaka i histy) - dziwnym sposobem a mam lepsze oceny niż rok temu :D - zakochałem się chyba z trzy razy i równie szybko się odkochałem - poznałem Sz. i nie wiem jak by to było bez niego - afera z MG sprawiła, że nie jesteśmy już takimi dobrymi kolegami - nasza klasa opanowała darmowe chodzenie do kina :) - spędziłem noc w kinie :P - rok osiemnastek, ale moja była tragiczna - w tym roku pierwszy raz upiłem się wódką i jeszcze coś ale cichosza - polubiłem muzykę klubową - uzależniłem się od konkursów - zapisałem się na kurs prawa jazdy ale jeszcze go nie ukończyłem - i najważniejsze - moje życie nabrało pewnej atrakcyjności, coś w stylu "zacząłem powoli żyć zamiast tylko egzystować"
Jestem wykończony. Po tygodniu pakowania wszystkiego do kartonów, nadszedł taki dzień, w którym zniknął mój pokój. Tak po prostu, pstryk i już. Wszystko wzięło dwóch napakowanych panów i zawiozło na nową chatę. Teraz będę spał na jakimś zapyziałym łóżku, mam ławę szwedzką zamiast biurka i dwa przedpotopowe fotele. Dosłownie zajebicho. Chciałbym już mieszkać w nowym pokoju... Ale będę mógł dopiero, gdy wrócę z urlopu. Prawdopodobnie założę sobie neostradę, więc nie powinno być źle. Ale na razie muszę czekać...
Poszedłem wczoraj na wagary. I to jeszcze tak chamsko w środku lekcji. Sz. miał darmowe wejściówki do kina. Spóźniliśmy się, ale i tak byliśmy jedyni na sali. Mieliśmy zwałę, bo film puścili tylko dla nas i to w dodatku za darmo! Kupiliśmy sobie duży popcorn i w pełnych wygodach oglądaliśmy... bajkę "Mój brat niedźwiedź". Nawet śmieszna, ale widziałem lepsze. Tak sobie pomyślałem, kto tu jest niedźwiedziem a kto nie. Wiem to głupie, ale brakuje mi tego w życiu - braterstwa, przyjaźni...
Jestem wykończony, spałem 5 godzin, padam z nóg. Wczorajsza impreza osiemnastkowa zakończyła się ogólnym skandalem. Nie ma to jak trafić na głupiego DJ-a, któremu pod koniec imprezy zaczyna odbijać i puszcza coś co nawet nie wiem jak zakwalifikować. Jakieś dziwne, śmieszne disco z czasów, kiedy przyszedłem na świat. "Dziewczyna z PRL-u" rządziła... Mnie to irytowało, ale poszedłem za głosem tłumu, który miał powszechną zwałę i tańczył dla jaj. No i dalibyśmy pewnie radę, gdyby nie to że wyrzucono nas z klubu!!! O godzinie 1.30 przyszedł gruby właściciel i powiedział, że impreza skończona. Zaprotestowaliśmy, mówiąc że będziemy tutaj jeszcze siedzieć, ale on zgasił nam światło i wezwał ochroniarzy. Dosłownie szok, elitarny klub, który ma kosmiczne ceny nagle się wycofał i zepsuł wszystkim imprezę, mimo że ludzi było jeszcze dość sporo!!! Ale to jeszcze nie koniec wieczoru... Czekaliśmy pół godziny na autobus nocny. Ujechaliśmy jeden przystanek. Potem jakiś łysy dres chciał się wbić bez biletu, pokłócił się z kontrolerem i obaj zaczęli się szarpać i kopać... Gościu został wypchany za drzwi, a jakaś pusta laska za nim krzyczała, że "pan uszkodził jej rękę". Wezwano policję. Nagle przyjechało chyba z pięć radiowozów, które osaczyły nasz autobus. Oczywiście ruch został wstrzymany, a my siedzieliśmy bezczynnie zamknięci w środku. Pomijam już fakt, że ten dres dawno uciekł, a kontroler wyszedł w tej sytuacji najgorzej. Potem jeszcze nas goniła ta policja, chyba wzięli go na przesłuchanie. Więcej nie pamiętam :]