kaszana totalna
Dzisiaj poczułem się jakby był już wrzesień. Musiałem wstać o 6.30 by z samego rana pójść do lekarza. I to wcale nie było dobre posunięcie. Nie dość, że musiałem czekać godzinę żeby otworzyli rejestrację, to okazało się, że kochany lekarz przyjmuje od 13.00! No nic, wróciłem do domu, potem znów pojechałem do tej przychodni, no a na koniec to już tylko musiałem wybaczyć lekarzowi 1,5 godzinne spóźnienie! Na korytarzu zrobiła się niezła "kaszana" (jak to określiła jedna z pacjentek). A ten cały ortopeda okazał się kompletnym durniem. Stwierdził, że wszystko jest ze mną w porządku, chociaż ja wiem, że jest inaczej. Udało mi się wymusić od niego zwolnienie z wf-u, ale jakoś nie sądzę, by mój nauczyciel coś takiego zatwierdził. No bo to jest zwykła karteczka, z której prawie nic nie wynika. To jest koszmarne i na dodatek przydarza mi się 31. lipca, w dniu urodzin HP. Jeszcze gdy pomyślę, że został już tylko miesiąc wakacji, to smutek zaczyna rządzić moim sercem - nie pozostaje mi nic innego jak przykuć się kajdanami do Titanica i czekać, aż ponownie zatonie :)