głupie halloween
Pusto w autobusie, pusto na ulicach (przynajmniej rano), pusto w szkole... Tak właśnie wyglądało Halloween w moim mieście. Jak byłem mały, to zawsze zazdrościłem Amerykanom tego święta. Ale potem zrozumiałem, że w polskich realiach coś takiego jest niemożliwe. No bo my z reguły mieszkamy w blokach, a nie w domkach, które ciągną się kilometrami w każdym kierunku. A poza tym u nas panuje bezprawie i ogólne poczucie strachu przez nieznajomymi, a Stany są bezpiecznym krajem, w którym policja zjawia się na żądanie...
Chciałem się dzisiaj jakoś rozerwać, ale dzień okazał się drętwy i wszelkie moje plany poszły w łeb. Miałem iść do kina, ale okazało się, że internet kłamie i zawarty w nim repertuar okazał się "nieco" inny (no i niepotrzebnie pojechałem do miasta). Zacząłem rozmawiać z MG, na razie krótko, zwięźle i tylko na temat. Ja już mu właściwie wybaczyłem (mimo, że mnie nawet nie przeprosił), ale pewien dystans muszę zachować. Ja po prostu nie potrafię go nienawidzić, nie potrafię nienawidzić człowieka, który pod wieloma względami jest dla mnie autorytetem (ale to już inna historia)... On mi nawet zaproponował wypad do kina, bo wygrał dwa darmowe bilety, ale przez to głupie jutrzejsze święto nie mogłem skorzystać. No bo seans jest późno, a ojciec pojechał zawieść babcię na wieś i nie miałby mnie kto odebrać. Oczywiście jest takie coś jak autobus nocny, tylko że musiałbym czekać na niego 40 minut i to w środku miasta o godzinie 0.00. Nie będę już wspominał, że miałbym problem z przejściem przez moje osiedle nocą, kiedy to kręci się tu pełno dresów, żuli i innych typów, którzy widzieliby we mnie wyłącznie chłopca do bicia. Tak więc jestem wkurzony. Miało być fajnie, miałem obejrzeć horror i pogodzić się z MG, a tu kicha wyszła i tyle...
Chciałem się dzisiaj jakoś rozerwać, ale dzień okazał się drętwy i wszelkie moje plany poszły w łeb. Miałem iść do kina, ale okazało się, że internet kłamie i zawarty w nim repertuar okazał się "nieco" inny (no i niepotrzebnie pojechałem do miasta). Zacząłem rozmawiać z MG, na razie krótko, zwięźle i tylko na temat. Ja już mu właściwie wybaczyłem (mimo, że mnie nawet nie przeprosił), ale pewien dystans muszę zachować. Ja po prostu nie potrafię go nienawidzić, nie potrafię nienawidzić człowieka, który pod wieloma względami jest dla mnie autorytetem (ale to już inna historia)... On mi nawet zaproponował wypad do kina, bo wygrał dwa darmowe bilety, ale przez to głupie jutrzejsze święto nie mogłem skorzystać. No bo seans jest późno, a ojciec pojechał zawieść babcię na wieś i nie miałby mnie kto odebrać. Oczywiście jest takie coś jak autobus nocny, tylko że musiałbym czekać na niego 40 minut i to w środku miasta o godzinie 0.00. Nie będę już wspominał, że miałbym problem z przejściem przez moje osiedle nocą, kiedy to kręci się tu pełno dresów, żuli i innych typów, którzy widzieliby we mnie wyłącznie chłopca do bicia. Tak więc jestem wkurzony. Miało być fajnie, miałem obejrzeć horror i pogodzić się z MG, a tu kicha wyszła i tyle...