• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

skid

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003

Archiwum październik 2003, strona 3


< 1 2 3 4 >

gra

Oj co to był dzień. Na początku było nawet sympatycznie, bo wszyscy byli dla siebie mili. A to przez te maile, których w sumie dostałem dwadzieścia parę. To były takie śmieszne wywiady, które każdy miał przeprowadzić z samym sobą, a później rozesłać wszystkim. Później zaczęło się jeszcze wypisywanie dobrych cech ludzi z klasy (to było jedno z pytań, które przerodziło się w oddzielny list). No i to wszystko było takie sentymentalne i wzruszające :) No ale wracając do tematu, dzień stawał się stopniowo gorszy. Już pierwsza lekcja zdołowała mnie totalnie. Na infie okazało się, że skończyliśmy tryb graficzny i mamy jakieś trzy tygodnie na napisanie własnej gry!!! Po prostu szczęka mi opadła, bo po pierwsze jestem cieńki w programowaniu, po drugie według mnie przerobiliśmy zbyt mało, by móc posilić się o takie zadanie, po trzecie ja nie mam zdolności / wiedzy na ten temat, po czwarte nie mam nawet pomysłu, o czy miałaby być moja gra, po piąte nie znam nikogo doświadczonego, kto by mi pomógł, po szóste wiem, że to będzie męczące, pracochłonne, ciężkie zadanie, które nie wiem, czy wykonam. Dodając jeszcze dzisiejsze problemy z nowym materiałem, doznałem małego szoku psychicznego! Reszta dnia jakoś mnie nie zadowoliła, mimo tego, że była w miarę normalna, skończyliśmy nawet dwie godziny wcześniej. Jednak i tak rozbolała mnie głowa, więc musiałem się trochę przespać. Teraz znowu mnie boli, bo zakuwałem kilka godzin. A to wszystko przez to, że jutro będą najprawdopodobniej aż trzy sprawdziany. Mam dość, chciałbym się porządnie wyspać, odlecieć w krainę snów i marzeń. Eeehh co za życie. A mój film dalej nie może mi wyjść z głowy. W weekend ściągnąłem chyba wszystko, co było w necie na jego temat. Stwierdziłem, że muszę napisać list do Spielberga z prośbą o autograf :D Ale na pewno nie dziś, nie jutro, tylko w bliżej nieokreślonej przyszłości...
06 października 2003   Dodaj komentarz

chyba oszalałem

W końcu wróciłem do normalnej formy zdrowotnej, tzn. przestał mnie boleć końcowy fragment kręgosłupa. I nie chodzi tu wcale o "cztery litery" tylko o odcinek krzyżowy czy lędźwiowy (nie wiem, nie znam się na biologii). A wszystko przez wczorajszą przygodę na godzinie wychowawczej. Ustawialiśmy z krzeseł krąg, no i ja sobie przysunąłem krzesełko, odwróciłem się i w tym czasie MG mi je odsunął, a ja walnąłem ciałem o ziemię, uderzając się w potylicę i właśnie w ten końcowy odcinek kręgosłupa. To nie był jakiś głupi żart ze strony MG, tylko skutek niezrozumienia się. On mi tłumaczył, że po prostu próbował poszerzyć krąg i myślał, że ja to widzę... No a ja mu wierzę, bo on przeważnie nie ma złych intencji. Natomiast co do dnia dzisiejszego, to niemal całe popołudnie (wczorajsze z resztą też) spędziłem na poszukiwaniu fragmentów muzyki i jakichś ciekawych zdjęć z "Imperium słońca". [ciągle nucę sobie pod nosem tę melodię]. Trudno jest cokolwiek znaleźć, bo film jest dość stary (pochodzi z 1987 roku). Sam już nie wiem, ale chyba oszalałem na jego punkcie i zdaje mi się, że w końcu odnalazłem ten jedyny, prawdziwy, ulubiony. Właściwie to po raz pierwszy zetknąłem się z tym filmem jakieś pół roku temu, ale wtedy leciał dość późno i po prostu zasnąłem gdzieś w połowie. Byłem potem wkurzony na samego siebie, ale to już inna historia. W każdym razie film jest boski, bardzo efektowny i urzekający, miejscami wzrusza, miejscami śmieszy. Aaach nie mogę się nadziwić, Spielberg moim panem i tyle...
03 października 2003   Komentarze (3)

moje imperium

Nadszedł nowy miesiąc, który myślę, że będzie jeszcze bardziej męczący niż poprzedni. Nie lubię października tak, jak nie lubię listopada, bo po pierwsze ciągle mi się mylą te dwie nazwy, a po drugie robi się już zimno i nieprzyjemnie. Dzień był smętny jak lekcja historii. Wczoraj nie chciało mi się już komentować, ale wkurzył nie pewien incydent. Stałem pół godziny w kolejce po bilet miesięczny i gdy byłem już prawie przy okienku, kobieta wywiesiła BRAK ulgowych pośpiesznych! Myślałem, że rozwalę tę budę! No i musiałem dzisiaj wcześniej wstać, by pójść o 7.00 po ten głupi papierek. A tak poza tym mój autobus po raz pierwszy przyjechał w postaci jednoczłonowej, a w mieście częściowo nie działały światła, więc poranek był dość dziwaczny. W szkole z jednej strony były luzy, a z drugiej nie, bo miałem tylko religię i test z matmy z zeszłego roku. Już drugi raz powtarzałem ten materiał i okazało się, że większość zadań obejmowała... obecne zagadnienia :O Nie chciałem też wczoraj wspominać, ale moja wycieczka zastała przesunięta na początek listopada. Tak więc mój stan psychiczny był słaby, zamulałem strasznie, jednak wieczór dał mi coś czego bym się nie spodziewał. Dziś obejrzałem chyba najważniejszy film w moim życiu - "Imperium słońca". Po prostu rozpłakałem się, widząc Jima chodzącego po polu ryżu na tle lądujących spadochroniarzy, potem to zakończenie, ta muzyka... Jedno mogę powiedzieć, nie żałuję tych łez.
01 października 2003   Komentarze (2)
< 1 2 3 4 >
Skid | Blogi