• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

skid

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 31 01
02 03 04 05 06 07 08
09 10 11 12 13 14 15
16 17 18 19 20 21 22
23 24 25 26 27 28 29

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003

Archiwum luty 2004


< 1 2 3 >

i co z tego?

Czy najgłupszą rzeczą na świecie jest wąchanie korzenia cynamonu? Szkoła wydaje się wtedy weselsza. I co z tego, że wydałem dzisiaj moje ostatnie kieszonkowe? Pewnie było warto. Czemu widziałem jak odjeżdża mój autobus i wiedziałem, że spóźnię się na spotkanie? Po co się denerwowałem i biegałem między przystankami? Co z tego, że zdegustowany kierowca z łaską wysadził mnie na światłach? I dlaczego zabrałem Sz. na film pół ambitny? Czy ma znaczenie, że piłem z nim Colę z jednego kubka? Czy to dobrze, że wspólnie się śmialiśmy? Co z tego, że nie chciałem opuszczać kina? No i czemu zaczepiłem się rzepem o jego kurtkę? A może źle postąpiłem, sikając wieczorem w środku miasta? I co mnie skłoniło do jedzenia w autobusie cukierków, które miałem w kieszeni? To tylko krótkie błahe chwile. Muszę się nauczyć je doceniać, bo najważniejsze jest to, co nie zostało powiedziane...
27 lutego 2004   Komentarze (4)

powrót

InnaM wraca. Powinienem skakać z radości, ale tak nie jest. Dopiero teraz zauważyłem, że ten miesiąc mnie zmienił. Jej odejście i inne wydarzenia wpłynęły na mój stosunek do pewnych spraw. Zamknąłem tamten rozdział, kiedy cieszyło mnie prowadzenie bloga. Teraz jest inaczej. Zrozumiałem, że świat się zmienia, ludzie potrafią zaskakiwać, a ja nie umiem doceniać przyjemnych chwil. Myślę, że nie będzie już tak jak dawniej, ale nie mogę wiecznie narzekać. Wzruszyły mnie jej słowa: "Ale wiesz, że ja wrócę? Do Ciebie też wrócę". Wiedziałem, że tak będzie. Ja po prostu muszę stać na pewnym gruncie, bo nagłe zmiany mnie niszczą. Nie chcę jej urazić i nie obwiniam jej za decyzje, które podjęła, ale to trochę komplikuje mi życie. Trudno mi wyjaśnić tą sytuację, więc lepiej już skończę.

Jak dobrze, że ten tydzień się już skończył. Pięć sprawdzianów w cztery dni to "odrobinę" za dużo. Za to dzisiaj dostaliśmy bojowe zadanie ustawienia ławek na próbną maturę. Jak moja klasa się spręży to potrafimy zdziałać cuda. W kilka minut opanowaliśmy całą aulę i zepchnęliśmy fortepian w kąt. Sz. wymyślił wtedy super tekst: "o jeju jeju, co się dzieju?". Tak mi się to podoba, że nie wiem. W ogóle klasa wymyśliła, że sprzeda mnie na allegro.pl. Coś w stylu: zegarek za 200 zł, niewolnik gratis!!! :D
27 lutego 2004   Komentarze (1)

mały aneks

Dzisiaj wszyscy podniecali się sobotnią imprezą. Dowiedziałem się, że podobno spałem oparty o pralkę (i nic z tego nie pamiętam). R. mówił, że wyglądałem pięknie i żałował, że nie miał przy sobie aparatu. D. pękał ze śmiechu z tych wszystkich historii, Ag miała ubaw z własnych poczynań, a Łosiek rozpowiadał wszystko nieskończoną ilość razy. Rodzice byli tego samego dnia na imprezie, więc z racji swojego stanu nie zadawali mi pytań (jak dobrze ^^).

Po szkole o mały włos nie rozwaliłem komórki Sz. Obaj wykonaliśmy jakiś dziki ruch i tym sposobem jego telefon spadł na glebę. Na szczęście nic się nie stało. W ogóle ostatnio jestem jakiś rozkojarzony. Nawet Pat mi się zwierzyła, że jakieś dziewczyny powiedziały jej, że się zakochałem. Jedy, ja nie wiem jak te plotki się rozchodzą...
23 lutego 2004   Komentarze (3)

kac

Mam kaca i to porządnego. Wczorajsza impreza u Sz. powaliła mnie na łopatki. Rzygać mi się chce na samą myśl. Już nigdy więcej nie wypiję Żubrówki ze ździebełkiem. Moja przygoda rozpoczęła się bardzo bardzo długą przejażdżką. Czekałem 40 minut na mroźnym przystanku na głupiego busa, który w międzyczasie powinien przyjechać dwa razy. Myślałem, że mnie szlag trafi. Potem samemu szedłem przez nieznane mi osiedle w poszukiwaniu bloku o jakże magicznym numerze 99. Już na początku stwierdziłem, że to nie będzie udana zabawa. I chyba miałem rację, bo wyszła z tego jakaś tragikomedia z przewagą paranormalnych wydarzeń. Nie chciałem pić wódki, bo jej nie lubię, ale Sz. tak zdecydował. Blee, to było niedobre, a ja zdaje się że piłem na pusty żołądek. Potem wszyscy zaczęli palić fajki na balkonie. Nie wiem czemu, ale ja też, mimo że nie umiem. Miałem tego nie robić, ale tak jakoś wyszło. I chyba znowu trafiło mi się coś zielonego (ups!). Za bardzo nie pamiętam, bo pierwszy raz w życiu urwał mi się film. Wydaje mi się, że pół nocy spędziłem w łazience nad wanną i zlewem, bo kibel był zajęty. Prawdopodobnie rzygałem. Chyba o trzeciej nad ranem stwierdziłem, że powinienem iść spać. Pozostały jedynie miejsca na podłodze. Moje spodnie zmieszane z psią sierścią wyglądają teraz bosko. W ogóle poczułem się jak żul, bolał mnie żołądek i marzyłem o pozbyciu się odruchu wymiotnego. Na jakiś czas kończę z piciem wódki na imprezach!!! Rano zaczęły się jeszcze większe jaja. Wypadało wypić coś ciepłego, więc sam się porządziłem i zaparzyłem sobie herbatę. To było też okropne, bo Sz. miał jakieś dziwne herbaty i trafiłem na taką co się nazywała czerwona - to były po prostu siki. Wszędzie był syf i chyba każdy budził się z bólem głowy. Pies pogryzł swoje legowisko rozrzucając po całej kuchni kawałki gąbki. Na stole leżało psie żarcie z napisem "wielka piesiada". Pomyślałem sobie, że to doskonała nazwa dla tej imprezy. Najlepszy schemat odstawiła Ag, która spała sobie pod kocem i nagle stwierdziła, że nie ma na sobie spodni. Okazało się, że nic nie pamięta, a spodnie są w plecaku, bo nie wiadomo jakim cudem orzygała nogawki od wewnątrz. Tak więc Sz. pożyczył jej swoje skejtowskie spodnie, w których musiała wracać do domu. Tak na zakończenie tego spotkania pies zaczął się do nas "dobierać", a my oglądaliśmy w necie "Happy Tree Friends". Po tym wszystkim z ledwością dojechałem do domu...

22 lutego 2004   Komentarze (4)

czwartek tłusty

Co za dzień. Najpierw spędziłem trzy godziny w teatrze z "Faustem", którego w ogóle nie zrozumiałem. Raz że kulturalną mamy młodzież, dwa że aktorzy za cicho gadali. A krzesła były niewygodne, więc nawet poleżeć sobie nie można było. Potem tak dla równowagi trzy godziny matmy. Myślałem, że popełnię harakiri, a już z pewnością zabiję dyrektorkę.

Dopiero w tym pseudo teatrze, bo to było jakieś dziwne miejsce, ale nieważne, dopiero w tym czymś zorientowałem się, że dzisiaj jest Tłusty Czwartek. Hmm, no tak, ale ja miałem tylko złotówkę w kieszeni. Starczyło na jednego pączka i to w dodatku trochę przypalonego, ale w sumie był dobry. Tak sobie pomyślałem, że może taka bomba kaloryczna dobrze by zrobiła mojemu chudemu ciału, więc nażarłem się porządnie w domku. Czuję się teraz jak walec. No ale czego się nie robi żeby wyglądać jak normalny człowiek...

W ogóle jaka paranoja. Wczoraj wieczorem nie mogliśmy się dogadać z dziadkiem. Ciągle bełkotał, a my myśleliśmy, że ktoś dał mu w mieście jakichś dragów (sic!), bo pijany to on nie był. A tu się okazało, że dziadek miał zawał!!! Jeszcze nic nie wiem, ale mam nadzieję, że będzie dobrze.
19 lutego 2004   Komentarze (4)
< 1 2 3 >
Skid | Blogi