zajęty...
Cały wczorajszy dzień spędziłem poza domem, tzn. u babci w Nakle. Wcale mi się tam nie chciało jechać, bo szkoła mi dowaliła i w ogóle tyle spraw jest nieuporządkowanych... Pogoda była nawet ładna, poszliśmy na grób dziadka i jak zawsze staliśmy chyba z godzinę na tej dziwnej Mszy, której i tak nie było słychać. Wtedy zdałem sobie sprawę, że wcale nie pamiętam dziadka... Po prostu byłem za mały, żeby cokolwiek pamiętać... Wczoraj moja ambitna mama wykryła na mojej głowie siwy włos!!! Wiem, że to głupie, ale mnie to trochę przeraziło. Widocznie za bardzo się denerwuję tym całym światem, który mnie nie satysfakcjonuje... No i nic w tą sobotę nie zrobiłem, a nadchodzący tydzień zapowiada się strasznie: praca z polaka, sprawdzian z maty, poprawa z chemii. W międzyczasie powinienem przeczytać głupią lekturę, nadrobić niemca, napisać grę i pójść na premierę Matrixa. No i jeszcze wycieczka w sobotę - muszę się przygotować :/