aukcja
Szkoła mnie dzisiaj wkurzyła. Od jakiegoś czasu wszyscy zaczęli nam zadawać jakieś zagadnienia do samodzielnego opracowania. Tylko, że po pierwsze to zazwyczaj mieści się poza programem nauczania, a po drugie nie podoba mi się taki system, w którym ja sam mam się uczyć (to po co jest szkoła???). Gdyby nie ta lepsza część lekcji, to miałbym naprawdę zwalony dzień. Udało mi się poprawić mojego Oskara z chemii na bdb (co za satysfakcja). Poza tym w szkole była dzisiaj aukcja, z której dochód zostanie przeznaczony... uwaga, uwaga... na wyposażenie nowej świetlicy!!! (paranoja). Jakoś tak nie miałem ochoty dawać ani grosza na tą kochaną placówkę (i tak nie miałem drobnych, żeby się złożyć). Ale było nawet śmiesznie, bo nauczyciele ofiarowali różne przedziwne "skarby" - Olej dał swoje świadectwo z liceum (moja klasa chciała kupić, ale ktoś ją przebił), Śliwiński - swój portret z dzieciństwa, Markwitan - płyty winylowe z muzyką Smurfów, Natalii Kukulskiej, The Doors (wydanie rosyjskie :P). Poza tym były listy dyrektorskie (zwalniają z odpowiedzi) i ciasta upieczone przez belfrów. No ale fajnie było też dlatego, że usiadłem obok M. (tzn. jakby to ująć mojej sympatii :P). Zmusiła mnie to myślenia - musiałem podać jej pytania z gery! A potem to nie za bardzo wiedziałem, o czy rozmawiać, więc zacząłem robić to, co mi wychodzi najlepiej, czyli komentowałem ogólną sytuację, wprowadzając elementy humoru i sarkazmu :P No a moja klasa kupiła w końcu babkę piaskową (którą się później podzieliliśmy, a jutro muszę im oddać kasę, ha!) i jeszcze kilka śmiesznych skarbów należących do wicedyrektorki.