egoistycznie mi jest
Czekałem na ten weekend z niecierpliwością. Postanowiłem, że odpocznę od tych wszystkich monotonnych spraw, bo tydzień temu musiałem harować niepotrzebnie w sobotę. Semestr się kończy, ale ja mam to gdzieś, należy mi się parę chwil dla siebie i tylko siebie. I tak też dzisiaj było. Wstałem coś koło 10.00. Mikołaj jednak o mnie nie zapomniał (myślałem, że mama już nie praktykuje zwyczaju z butami :]). Moje przypuszczenia się sprawdziły, dostałem nowe skarpetki (trochę za małe) i lizaki w kształcie mikołajków, hehe. Potem rozesłałem znajomym mejle z taką śmieszną parodią na temat świąt, powiesiłem na ścianie plakat i zrobiłem mojemu kotu zdjęcie. Pamiętałem dzisiaj nawet o moim ulubionym serialu telewizyjnym (nie oglądałem go chyba od miesiąca) - Malcolm rulezzz. Później zrobiłem mały porządek z moimi różnymi gadżetami i pamiątkami, słuchając ulubionej muzyki. Lenistwo było górą, więc na zakończenie dnia pojechałem z rodzicami do marketu. Te trzy godziny o dziwo mnie nie wymęczyły. W gruncie rzeczy to ja nawet lubię ten okres przedświąteczny. Posłuchałem sobie płyty koncertowej Robbie'go Williamsa. Wpatrywałem się w ten cały kolorowy świat, ten cały kicz i fałsz, i poczułem się tak wolny i niezależny, jak ten facet... Ale najlepesze było to, że moje własne refleksje mnie wzruszyły! A teraz siedzę sobie przed kompem i żeby się rozerwać zajadam granata. Mam ochotę na moje ukochane cappuccino, więc pewnie zaraz sobie zrobię...