Ten dzień miał być wyjątkowy, ale nie należał do najlepszych. Mój trud pracy nie poszedł całkowicie na marne, ale spodziewałem się większej radości ze strony MG. To był w końcu chyba najlepszy prezent jaki kiedykolwiek komuś dałem, w ostatecznej wersji wyglądał jak na filmie. Poświęciłem wiele czasu na chodzenie po sklepach, wydałem własne pieniądze, wykorzystałem mój sześcienny kalendarz, żeby imitował pudełko, wydrukowałem specjalną miniaturową kartkę urodzinową, zamiast życzeń napisałem cytat z filmu "Trainspotting", który osobiście tłumaczyłem z angielskiego poprawiając go nieskończoną ilość razy, pakowałem to wczoraj dwukrotnie przez pół godziny, bo źle obciąłem papier, wstałem dzisiaj 20 minut wcześniej niż zwykle i denerwowałem się przez cały czas jak zareagują wszyscy dookoła. W końcu mu to wręczyłem. Przypuszczam, że był zadowolony, powiedział, że krawat jest zwałowy i nosił go przez cały dzień. Jednak zawsze musi być jakieś "ale". Byłem jedyną osobą, która mu coś dzisiaj dała. I co? Rozbolała mnie głowa, zdołował mnie sprawdzian z matmy, a MG, nie jestem do końca pewien, ale chyba poszedł sobie na piwo z kolegami. Trochę mnie to zamurowało, ale mam to w dupie, to jego wybór. Ja pokazałem, że potrafię być przyjacielem. Jeżeli on ma to gdzieś to trudno, więcej poświęcać się nie będę...
bang bang, he shot me down bang bang, i hit the ground [nancy sinatra]
[notka z wczoraj - 03.02.] Dzisiaj po szkole miałem ochotę skakać z radości. Poszedłem sobie do kiosku, zacząłem przeglądać mój ulubiony magazyn i dosłownie serce mi zamarło. W ogólnopolskiej gazecie wydrukowali mój komentarz dotyczący "Władcy Pierścieni". Szczerze powiedziawszy po cichu na to liczyłem, ale mimo to nie mogłem uwierzyć (tych komentarzy było na forum 285). Przeczytałem szybko tekst. To była rzeczywiście moja opinia i mój pseudonim!!! Jedy... jeszcze nikt mnie nigdy nie cytował na łamach prasy...
Od dzisiaj wraz z Łośkiem pełnię dyżur w szatni. Cała klasa olała sobie ten obowiązek, więc tylko my obsługujemy wieszaki, żeby nas nie wykluczyli z numerków niepytanych. Łatwiej jest przynosić kurtki niż je wieszać, bo nie trzeba szukać wolnych miejsc! To zajęcie nawet mi się podoba :)
Nie wiem jakim cudem, ale źle coś zrozumiałem i zamiast wysłać ojca do szkoły na zebranie w sprawie nowej matury wysłałem go na spotkanie o narkomanii wśród młodzieży. Ja naprawdę nie chciałem. Biedak stracił całe popołudnie i był całkowicie zdezorientowany i zaskoczony.