Czuję się podle. Coś mnie boli w środku, sam nie wiem co, pewnie serducho. Łosiek nie dawał mi wczoraj spokoju, więc powiedziałem mu inicjały Ewy. Specjalnie zamieniłem je miejscami, żeby się nie skapnął. Tak, tylko, że on ma z nią dodatkowy angielski i dureń zapytał się jej o te inicjały. Rozgadał dzisiaj całej szkole, że "m. się zakochał". Mam dość tych pierdolniętych walentynek. Dostałem nawet kartkę, ale moja radość trwła krótko. Jakaś Marylin Monroe, hmm chuj wie kto to jest... Pech chciał, że poszedłem sobie na wf dziewczyn i zobaczyłem jak Ewa otwiera moją kartkę. Nie spodobała się jej... No tak głupi Mariuszku, trzeba się było podpisać... Mam takiego doła jak stąd na Marsa. Nic nie pomaga, nikt nie odpowiada. W takich wypadkach należy schować się w ciemnej sali kinowej, ale z kasą u mnie krucho...