Pierwszy raz zdarzyło mi się zasnąć na lekcji. Tym ciekawym przedmiotem mógł być jedynie polski. Najlepsze momenty były wtedy, gdy opadała mi głowa i z zaskoczeniem otwierałem oczy. Wszystko przez to, że byłem zmęczony, bo spałem dzisiaj tylko trzy godziny. Pozostałą część nocy przeznaczyłem bowiem na oglądanie Oskarów. Czuję teraz lekki niedosyt albo zawód. Rok temu to jeszcze było warto się poświęcać, ale dzisiaj nasuwa mi się tylko jedno określenie: totalna siara. Owszem, Władca Pierścieni mi się podobał, ale nie do tego stopnia, by przyznać mu niemal wszystkie nagrody. Spodziewałem się jakichś niespodzianek, jednak program okazał się po prostu nudny. Kibicowałem dwóm filmom: "Mieście Boga" i "Między słowami". Dlatego ucieszył mnie tylko jeden Oskar - dla najlepszego scenariusza oryginalnego :]
Tak w ogóle to przez cały weekend myślałem o tym filmie. Ma on w sobie coś takiego, co przyciąga i urzeka w nieco inny sposób. Nie wiem jak, ale to działa. Może dlatego, że czuję się podobnie jak bohaterowie. W każdym razie żal mi trochę Sz. Nie mogę go do końca rozgryźć, ale z tego co mi mówił, to on też ma problem ze swoim życiem.
Tak poza tym to poczułem się dzisiaj trochę oszukany. Okazało się, że będąc niepełnoletni, nie mogę zrealizować w banku czeku. Aż mi głupio, tyle czasu straciłem "na pracę". A teraz prawdopodobnie przepadnie mi koło nosa kilkadziesiąt dolarów. Wrrr... co za życie :/