Przeżywam chyba największy kryzys finansowy w moim życiu. Mam na głowie tyle spraw, że nie wiem czym mam się zająć. Prawo jazdy, osiemnastka, dowód osobisty, wakacje, wycieczka szkolna, prezenty na urodziny, kino, imprezy, no i jeszcze przydałby się nowy plecak i buty. Wszystko warto zrobić czy kupić, tylko za co? Już nie mam śmiałości prosić rodziców o kasę. Z tą osiemnastką to ja myślę, że będą niezłe jaja. Nie mogę odmówić Sz. ale też nie chcę urazić As. Dosłownie paranoja. Męczy mnie to powoli. Popołudniami śpię i słucham tych samych piosenek, wieczorami gram w scrabble...
Jutro idę na Kangura i nic nie umiem. Co roku jest to samo. Wmawiam sobie, że następnym razem przygotuję się solidnie i nigdy nie mam na to czasu. Porażka będzie na całej linii...
Tak z innej beczki to nie wiem po co kupuję gazety z dołączonymi DVD skoro nie mam odtwarzacza... Bo warto? To też, ale po prostu tak sobie po cichu marzę, że w końcu dostanę ten odtwarzacz na urodziny. To marzenie musi się spełnić, bo już nie mam kasy, żeby grać w Dużego Lotka...