jakże niewyczekiwany koniec wakacji
Moje oszustwo w służbie zdrowia po raz kolejny się udało!!! Mam zwolnionko z mojego najukochańszego przedmiotu. Tak więc mogę spokojnie (pozornie spokojnie) rozpocząć nowy rok. A było już tak niebezpiecznie. Myślałem, że się załamię psychicznie, ale na szczęście niektórym lekarzom można wmówić wszystko.
Impreza na działce Sz. była chyba najbardziej odpowiednią rzeczą, którą byłem w stanie zrobić na koniec tych wakacji. Myślałem, i zresztą słusznie, że sam się zgubię w tej dzikiej puszczy bez możliwości zadzwonienia z mojego telefonu. Dlatego pojechałem z MG. Zaczęło się od tego, że nie mogliśmy znaleźć przystanku, potem nie wiedzieliśmy, gdzie wysiąść, no a później weszliśmy w złą bramę i znaleźliśmy się nie w tym rejonie, co trzeba. W końcu ktoś po nas wyszedł. Na działce było całkiem nieźle: kiszki z grilla, szaszłyki, grzanki i piwo. W połowie wieczoru rozpadała się ulewa, sprzyjając ciekawym rozmowom, które jak zawsze zakończyły się plotkowaniem itp. Największe jaja były ze spaniem, bo nie było tyle miejsca na kanapach. Trafiła mi się jakaś cholernie niewygodna miejscówka na zarwanym łóżku. I tutaj moje zaskoczenie - nasza para klasowa zaczęła się seksić w piwnicy i tak przez przypadek chłopacy ich nakryli... Ale powracając do spania, mniej więcej o 3.00 ktoś zaczął rzucać rozdartą poduszką wysypując wszędzie gąbkę, ktoś zaczął się bić tuż obok mnie, ktoś sobie rozbił zegarek, ktoś zaczął robić zdjęcia, a inny ktoś zaczął pompować pompką powietrze do puszki z piwem. Potem piwo latało po pokoju, oblewając moją rękę, bluzkę, śpiwór i pół łóżka... No i właśnie jak się obudziłem to stwierdziłem, że jestem w jakiejś chacie, wyglądam jak potwór i właśnie kończą się wakacje. Czyż to nie słodkie?