Dalej mi smutno, mam jakiegoś doła albo kryzys wartości. Wierzę, a właściwie to snuję wielką nadzieję, że wraz z końcem roku, skończą się wszystkie problemy i zmartwienia. Mam już wszystkiego dość. Bębenek chyba mi się zrasta, bo szumy w uchu są mniejsze. Ale i tak nic mi się nie chce, a już wybitnie nie chce mi się pisać mojej prezentacji maturalnej. To jest po prostu koszmar. Nie mogę iść do biblioteki, a samemu to jakoś mi nie idzie.
W końcu dostałem mój wymarzony odtwarzacz DVD. Jupi! :D I chyba będzie on stanowił moją jedyną sylwestrową rozrywkę. A tak poza tym to przeczytałem "Władcę Much". Nie wiem czemu, ale ta książka wydaje mi się bliska. Chyba jest pewne podobieństwo między mną a tym bohaterem. Ja też, zamiast się bawić, chcę się ocalić...
"Godzina za godziną niepojęcie chodzi. Był przodek, byłeś TY sam..."