moja wiara
Byłem dziś u spowiedzi. Tak jakoś poczułem, że tego właśnie potrzebuję - umocnienia wiary pod każdym względem. Takie wyciszone refleksje były konieczne w moim przypadku. A poza tym, to miałem pewien układ z TYM na górze, więc musiałem dotrzymać słowa. Po drodze natknąłem się na ślub i spotkałem znajomą Siostrę "Mirage", która nadal promieniuje optymizmem. Ponadto stwierdziłem, że trzeba zakładać, iż kiedyś uda się osiągnąć inne zamierzone cele. I w pewnym stopniu pozbyłem się tego zmechaconego nastroju, który gromadził się przez cały tydzień. Jestem chyba teraz trochę bardziej ożywiony i skłonny do uśmiechu. Tak, chcę być szczęśliwy! Tylko ta samotność mi tu trochę nie pasuje... :P