iraq
Trudno mi opisać to, co czuję. Jestem po prostu zszokowany, zaskoczony, może nawet przerażony. W każdym razie co jakiś czas przechodzą mnie ciarki. Chodzi o As, koleżankę z klasy, która nie była w szkole dwa dni, tłumacząc, że to "sprawa rodzinna". Dzisiaj dowiedziałem się, o co chodziło. W gazecie ukazał się artykuł wraz z zdjęciem. Tata As służy w wojsku i pojechał wczoraj do Iraku na pół roku... To mnie nie dotyczy, nawet go nie znam, ale nie potrafię zapomnieć o tej sprawie. Myślę o tym cały dzień i próbuję postawić się na miejscu As. Nie mam pojęcia, co bym zrobił, gdyby mój tata wyjechał. Ja mam absolutną awersję do wojska i nie zamierzam odbyć służby, ale krąży mi po głowie pewna głupia myśl. To jest totalna abstrakcja, ale co by było, gdyby mi zaproponowano taki wyjazd? Gdyby chodziło o moich bliskich, pewnie byłbym przeciwny, ale sądzę, że JA bym się zgodził... Pomijam w tym momencie kwestię wojny oraz obrony i pomocy Irakijczykom, bo nie zazdroszczę takiego ryzyka. Po prostu z próżności i ciekawości chciałbym się przejechać w tę i z powrotem, tak na kilka dni... To strasznie idiotyczna myśl i źle o mnie świadczy, ale właśnie takie mam odczucia. Moja klasa wcale nie była ode mnie lepsza, bo analizowała kwestię wypłacanych pieniędzy i tego, że "teraz" nie ma się czego bać...