Czuję się jak ostatni kretyn. Tak mi się zdaje, że klasa zrobiła sobie ze mnie jaja. Mieliśmy się wczoraj spotkać na mieście. No i przyszła aż jedna osoba, za którą nie przepadam. Myślałem, że zapadnę się pod ziemię. Zrobiliśmy małą rundkę po pubach. W jednym nie chcieli nam sprzedać piwa. Obciach nieziemski, ludzie mieli z nas polewkę. Już więcej nie umawiam się z mają klasą...
Tak w ogóle to popadam w skrajności. Nic jeszcze nie zrobiłem w te ferie. Ciągle baluję, a to do mnie nie podobne. Dzisiaj znów idę na osiemnastkę. Tym razem jako osoba towarzysząca. Nawet nie znam tej solenizantki, ale Pati mnie zaprosiła, więc nie wypadało odmówić. Moja mama kupiła mi nawet kwiatka. Śmiać mi się chciało, gdy zobaczyłem "cudowną" wizję kwiaciarki, która przybrała białą różę. Jakieś sztuczne sianko, zakręcony kikut, złota wstążka i różowy kłos zboża. Naprawdę rewelacja <rotfl>.