Mam już tą mapkę za sobą. Ulżyło mi, bo już nie muszę pamiętać, że stolicą Burkiny Faso jest Wagadugu, a Pago Pago leży na wyspach Samoa. Mam jednak dziwne przeczucie, że te kilka godzin spędzonych nad atlasem wystarczyło, abym wbił to do głowy na kilka najbliższych lat. To się właśnie nazywa niepotrzebna wiedza. Oczywiście Olej nie byłby sobą, gdyby nie zarzucił takimi rodzynkami jak Adelajda czy Cusco. Kogo interesują takie zagraniczne pipidówki mniejsze od mojego miasta? Na pewno nie mnie. Ja ograniczyłem się do nauki wielomilionowych miast, a nie do wszystkiego co widać na mapie. W rezultacie nie wiedziałem sześciu pozycji, ale jestem dobrej myśli, że dobra ocena mi się trafi.
Męczy mnie ten powrót zimy. Wcale bym się nie obraził, gdyby nadeszła wiosna. Było już tak ciepło i miło, a teraz znowu mróz. Spać mi się przez to chce i tylko tracę czas. Wrrr...
W zeszłym tygodniu zapomniałem wspomnieć o piątkowym popołudniu (ale mam refleks :D). Tak jakoś wyszło, że ja, MG i Kaja wyniuchaliśmy w gazecie pewną promocję i poszliśmy za darmo do kina. Wiem, że takie trio to niezbyt ciekawa sytuacja, ale było nawet sympatycznie. Jak ja dawno nie widziałem filmu, którego nie trzeba czytać, bo jest po polsku... Byłem pod wrażeniem (z resztą nie tylko ja), bo takiego slangu jeszcze w kinie nie słyszałem. Totalny zonk, szczęka opada i nikt nie wie o co chodzi. Dosłownie polski dialekt niezrozumiały dla zwykłych śmiertelników. Niezłe, naprawdę niezłe...