Tak tato, jestem darmozjadem. Ty ciężko pracujesz, a ja nie robię nic, tylko baluję, bawię się i trwonię twoje pieniądze. Przecież moje problemy nic nie znaczą. Bo czemu miałoby być inaczej? To ty jesteś głową rodziny, to ty troszczysz się o nasze dobro. Ja po prostu chodzę do najlepszego liceum i nie rozumiem matematyki. W każdy piątek popołudniu mam ochotę płakać, bo nie mam z kim spędzić wolnych dni. Tak wiem, że powinienem pomóc ci przy remoncie domu, ale ja po prostu siedzę w kącie i marnuję czas, bo nie mam do kogo się zwrócić i wyżalić. Co to za problem brak przyjaciół? Wiem, że to nic. Ty starasz się dotrzymać terminów i nie mieć karnych odsetek. Po co mam cię jeszcze bardziej martwić tym, że buty mi przeciekają, bo się zniszczyły, i że potrzebuję nowego plecaka, bo stary niedługo się rozedrze. Ja jestem tylko dzieckiem, które potrafi grzeszyć. Przecież dzieci głosu nie mają. Czemu nie mówię ci, że cię kocham? Czemu nie chwalę ci się dobrymi stopniami? Czemu jestem oschły i szorstki? Bo w mojej głowie za dużo jest błahych problemów. Ja myślę tylko o prawie jazdy, o swoich urodzinach i wakacjach. To wszystko to moje własne przyjemności, więc nie będę cię nimi zamartwiał. Tak więc jestem tym cholernym darmozjadem i nie szanuję cię. Dlatego nie dawaj mi już kieszonkowego, bo kupię sobie czasem film na dvd mimo że nie mamy w domu dvd. Ja po prostu nie znam realiów tego świata. Ale proszę cię, zostaw mnie lepiej wśród moich marzeń, bo ja chcę, by jutro było mi lepiej...