Popadam w fanatyzm. Krótka analiza moich ostatnich przygód utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Ja już chyba przestałem kontrolować swoje zachowania. Stwierdzam, że mam fioła na punkcie Sz. (jezu jak to brzmi). No bo koniecznie chcę się z nim zaprzyjaźnić i robię wszystko co mogę, a poza tym zazdroszczę mu osobowości i stylu bycia. To wszystko bierze się z przeczucia, że już nigdy nie poznam drugiego takiego człowieka, ale nie wiem czy dobrze robię. Zaczynam nawet wątpić, czy jestem zdrowy psychicznie... Jadę z nim na wakacje, być może zrobię osiemnastkę, byłem trzy razy w kinie, zacząłem tworzyć słownik jego slangu, interesować się clubbingiem, grać w scrabble, byłem jego "rescuer", już nie wspomnę o tym co było tydzień temu i o ciągłych rozmowach na gg... Ja nawet zamówiłem w USA darmową baseballówkę z angielskim napisem w stylu "przyjaciel Sz." (chyba najlepiej by było gdyby mi jej nie przysłali). Zdałem sobie sprawę, że stałem się namolny, a dzisiaj z pewnością przesadziłem. Niepotrzebnie wziąłem czapkę, którą on zgubił a K. znalazł. Chciałem go zaskoczyć, a wyszedłem na idiotę albo nawet świra. Zaczynam się bać samego siebie i swoich głupich decyzji...
you thought you'd found a friend to take you out of this place someone you could lend a hand in return for grace [u2]