Nie wiedziałem, że spełnianie marzeń bywa aż tak bolesne. Wydałem wszystkie kieszonkowe (co do złotówki) i jeszcze zaciągnąłem dług, żeby kupić... plecak. Jednym słowem mój majątek zniknął, a właściwie to się przeobraził, ale nie ważne... Tak mi żal tych pieniędzy, ale to był mój wymarzony plecak. Btw - czemu amerykańskie wyroby są w Polsce takie drogie?
Cały weekend poświęciłem na zakuwanie gery i mam dziwne przeczucie, że znowu będzie ciężko. Już nawet moje ulubione piosenki ledwo poprawiają mi humor. Wczoraj pięć godzin, dzisiaj siedem (sic!). Potrafię być zawzięty, wiem, nie wiem tylko czy słusznie. Zastanawiam się czy jestem z tego dumny, że cały weekend poszedł się walić przez jeden sprawdzian. Odpowiedź jest chyba może raczej pozytywna... :]