Moja psychika jest na skraju wykończenia. Tu już nie chodzi nawet o te weekendowe dołki. Duszę się tym całym spektakularnym rokiem 2004. To jeden wielki kocioł nieporozumień, konfliktów i problemów, które już dawno stały się nie do zniesienia. Najgorszy jest brak zrozumienia, zwłaszcza ze strony rodziców. To boli nawet bardziej niż zapłakane oczy czy skręt żołądka. Nie wiem jakie jest na to lekarstwo. Zacząłem to leczyć muzyką klubową, na punkcie której odbiło mi mniej więcej tydzień temu (wiadomo kto mnie zaraził). Nie stać mnie na kluby, więc ściągam z netu. Idzie powoli, ale idzie...