Cholera, mam kłopoty finansowe. Wyjazd do Rosji za dwa tygodnie a mi brakuje kasy, żeby tam "przeżyć". Rodzice i tak są już wkurzeni z powodu kosmicznych wydatków, które przypadły akurat na ten kwartał. Aż mi wstyd mówić im o pieniądzach związanych ze studniówką i podręcznikami. Cholera, że też wcześniej nie zacząłem odkładać na te wakacje. Btw - nie mogę uwierzyć, że to już koniec roku. Jakoś mi się nie pali, by stać się maturzystą. To wszystko pędzi zbyt szybko. Dopiero w tym roku tak naprawdę zżyłem się z klasą. Właściwie to dopiero zacząłem żyć mniej więcej tak jak chciałem. A za rok skończy się już wszystko, absolutnie wszystko... :[
Mama chce, żebym zaczął się już przeprowadzać, bo mam niby luzy w szkole. Nie wiem, czemu im się tak spieszy. Znając życie, i tak nie odpoczną przez wakacje, bo będą pewnie sprzątać nową chatę do usraju. Więc jaki jest sens mojej przeprowadzki? Będę rozdarty pomiędzy dwoma skupiskami moich rupieci. Aha - chyba stracę dostęp do internetu, więc moje blogowanie się powoli zakończy...