melanż
Najpierw się martwiliśmy, że nikt nie przyjdzie i oglądaliśmy "Przekręt doskonały", ale potem ludzie się zwalili. Pierwsze co powiedziałem, gdy zobaczyłem Ag to: "Boshe" a ona na to: "Dzięki, ja też się cieszę, że cię widzę!". Kobieta się po prostu zmieniła po powrocie z tej Anglii, schudła, kupiła nowe ciuchy, porzucając tym samym styl 'metala', wygląda całkiem, całkiem. No i mamy już trzecią parę klasową.... Daliśmy Łośkowi prezent z Rosji - takie tam atrybuty tego kraju, m.in. plakat z Putinem :D
Znowu piłem, paliłem, sok porzeczkowy rządził... Tym razem nie rzygałem! W ogóle zauważyłem u siebie dziwny zwyczaj, że jak sobie wypiję to zawszę zasnę na jakieś 20 minut, po czym znowu jestem aktywny (i tak na każdej imprezie). No i zasnąłem na tym "Przekręcie doskonałym". Później oglądaliśmy otwarcie olimpiady. To było śmieszne, tzn. moja głupota była śmieszna. Wybuchnąłem śmiechem, gdy gościu biegł z tym płomieniem i wypieprzył się na glebę, a to miał być symbol, że w czasie wojny olimpiada się nie odbyła!!! Potem do 3.30 oglądaliśmy tego Matrixa i poszliśmy spać na jedną kanapę. Chciałem spać długo, ale nie mogłem, w ogóle leżałem w jakichś dziwnych pozycjach. Gdy się obudziłem słyszałem tylko jak Pat mówi o jakichś kogutach na jej osiedlu, dosłownie zwała. Wszyscy sobie poszli, kiedy ja w końcu wstałem. Wypiłem kawę, Sz. zrobił popcorn na śniadanie i gapiłem się jak on gra w CS-a, było fajnie... Nie chciałem odchodzić, ale czułem, że muszę. Kupiłem sobie pączka i ciepłą bułkę w Biedronce. Tak stałem na przystanku i stwierdziłem, że ta bułka jest niedobra. Spojrzałem, a ona była niedopieczona, prawie że surowa. Było mi niedobrze, właściwie to nadal jest :] Stwierdziłem, że trzeci dzień z rzędu pojawiam się na tym samym przystanku w mieście i za każdym razem czekam nie wiadomo ile na autobus. To mnie zaczęło już stresować, w końcu te dresy mnie tam pobiją...