• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

skid

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003

Archiwum listopad 2004, strona 1


< 1 2 >

życie absurdem jest

Dialogi zaskakująco frapujące:
koleś siedzący obok mnie: "To przecież kinoteatr, czyli teatr z telewizorem...".

kobieta od matmy do spóźnionych: "Gdzie byliście? W łóżku?"
oni: "Eee... tak... ale osobno!"

Coś czuję, że poprawy z historii wykończą mnie psychicznie w tym roku. Miałem dzisiaj nie iść na histę, ale przez to, że Sz. zawiózł mnie do szkoły, podjąłem desperacką próbę zachowania swojej godności. Przez przypadek przeszliśmy "pechową ścieżkę", której unikałem chyba z rok. No i oczywiście kartkówa z tego pięknego przedmiotu jakoś mi nie podeszła.

[z dnia 5.11.2004]
Ewakuacja, jakie to piękne pojęcie. Zwłaszcza, gdy odbywa się na polskim. Najlepszy był motyw jednej gościówki. Zjechała za szybko tunelem i zaryła nogami, naskakując koleżance na głowę... Naprawdę niecodzienne show. Do szczęścia brakowało mi jedynie kilku prostych słów: "Pada komenda: maski w pogotowiu".

Dzień sms-owy. Normalnie rozbawiło mnie otrzymywanie wiadomości tekstowych, jakoś mi się nastrój poprawił. Bo czasami to mam wrażenie, że zapadam się jeszcze bardziej niż facet, który jeździ na psychotropach. I mimo że nie palę wodnych fajek, nie biorę tabsów, nie pracuję w wietnamskiej knajpie, psy się na mnie nie spuszczają, a chomiki mi nie zdychają, nie jeżdżę wojskową SS-mańską furą, nie mam kolegi, który wynalazł ciche rzepy i nawet umiem pływać, to jednak czuję, że to wszystko jest tylko pozornie udane i takie dobre. Ja chyba cierpię tak jak on: zwykła postać z filmu.
on: Co tam robiłaś?
ona: Ładowałam baterie. Jestem robotem.

W tym tygodniu pierwszy raz widziałem dziewczynę rzygającą w autobusie. Fajny dźwięk, tylko że aż mi się zaczęło podnosić do gardła. Tak w ogóle to zauważyłem, że kontrola biletów przypomina atak terrorystyczny. Kanary zaczynają działać znienacka, szybko, lekceważąco i bez skrupułów. Aż się adrenalina podnosi. A potem ta schematyczna szopka, gdy te kobiety (zazwyczaj) zaczynają hałasować, że nie zapłacą, żeby im oddano dokumenty, że one mają grupę inwalidzką, żeby wysiąść na przystanku i że to tak trudno zrozumieć... A ci pseudoterroryści nie znają litości...
06 listopada 2004   Komentarze (2)

smętne dni

Na cmentarzu raz ciepło, raz zimno, raz nawet słoneczko wyszło. Ogólnie to oklepany scenariusz: postaliśmy trochę, najedliśmy się u babci/cioci placków i pojechaliśmy do domu. W międzyczasie musiałem przeczytać wiersze Leśmiana. Jaki to dziwny poeta... Już widzę te jutrzejsze interpretowanie...

Niedzielny dzień ciągnął się niemiłosiernie. Dodanie jednej godziny więcej w niczym mi nie pomogło. Przez większość czasu walczyłem z samym sobą, żeby się zmobilizować do wytężonej pracy. Jak to zwykle bywa nie zrobiłem za wiele. Wizja poprawy z historii nie napawa mnie ani odrobiną optymizmu, zwłaszcza że ta "wiedza" za cholerę mi nie wchodzi. Rosyjskie rewolucje są tak ciekawe, że za pierwszym razem zasnąłem i odpuściłem sobie. A teraz muszę do tego wracać i na dodatek umieć.

Zastanawiam się, czemu przez całe życie muszę chodzić w za dużych kurtkach zimowych? Albo nie ma takiego fasonu, albo nie ma takiego rozmiaru, albo w ogóle nie produkują w małych rozmiarach. No i suma sumarum czuję się jak napompowana bombka. Nie lubię tego uczucia.

Przeszedłem na tryb tekstowy. Imieninowe życzenia wysłałem sms-em, bo rozmawiać z nim się nie da. Po dwóch godzinach pobytu w szkole otrzymałem podziękowanie, również w formie sms.

Nie potrafię pojąć, dlaczego oni nie rozumieją. Ja przecież umiem śmiać się z siebie, ale nie z tego, że ktoś mnie dręczy, szarpie, bije. Zacząłem po części świrować. Też nie pomogło. No i dalej nie rozumiem. Gdyby sądzili, że jestem głupi i dziwny, to by mnie olali i dali mi spokój. Wychodzi na to, że jednak mnie lubią. Mają tylko radochę z moich nerwów. Czyli dręczenie mnie sprawia im przyjemność. To przecież chore. I takie dziecinne. To oni powinni się leczyć a nie ja...
01 listopada 2004   Komentarze (6)
< 1 2 >
Skid | Blogi