Przyszedł w końcu koniec. Wszystkie tajemnice zostały odkryte, coś jakby kawałek mnie ulotnił się w powietrze. To tak jak w tym filmie, którego nie obejrzałem, ciężar duszy równy 21 gramów. Dosłownie tak się jakoś poczułem... pusty. To jakaś dziwna mieszanka wstydu, zawiedzenia, szoku, frustracji... Złamana obietnica najpierw wprawiła w osłupienie, później zabolała. Mój wirtualny azyl przestał być bezpieczny, więc trzeba wiać. To miała być terapia oczyszczająca - że lepiej jest wyrzucić wszystko z siebie niż dusić w sobie. Z czasem jednak wszystko traci swoją naturalność lub celowość, sens. Trochę mi wstyd, że przez głupiego hosta Pan Szymon przejrzał mnie na wylot. Wstyd mi też trochę tego, co przeczytał... Bo to było moje... Z jednej strony żal mi będzie tego hobby, ale z drugiej to nie byłoby to samo. Znając siebie, wybaczę mu ten błąd i pewnie zbyt szybko. Taki już jestem...
więc dziękuję za wszystko, cześć!
us, we’re coming and we go away always try to find the right way we’re trying as we’re passing by day and night and we try, try to make the right decisions yes we do and we try, try to find the right way for me and you [frameless]