Ta cała szopka z Łośkiem chyba dobiega końca. Wydaje mi się, że dopiąłem swego. On prawdopodobnie nie ma już zamiaru jechać do Rosji. Muszę się przyznać, że mój gniew był po części na pokaz, aby koleś zniechęcił się trochę do mnie i wakacji ze mną. To było okrutne, ale niestety konieczne. Łosiek mnie przeważnie irytuje i denerwuje swoim zachowaniem, ale ja chyba nie potrafię go wiecznie nienawidzić. Co nie zmienia faktu, że wakacje to inna bajka. Ja po prostu za dużo poświęcam siebie. Za dużo kocham? Nie chodzi tu o Łośka tylko ogólnie o moich znajomych. Dużo się nad tym zastanawiałem i chyba musi istnieć coś takiego jak uczucie koleżeńskie. Czy można kochać ludzi bez zobowiązań? Czy można kochać zarówno dziewczyny jak i chłopaków? Czy można ich kochać za osobowość?...
Nie ma to ja zostać zarażonym przez mamę. Gardło mnie boli, a ja nie chcę, żeby mnie bolało. To nie jest odpowiedni czas na choroby. Jest już tak cieplutko, tak sympatycznie. Zimie mówimy nie, wiośnie mówimy tak. Jakimś cudem mam ostatnio dobry humor. Chce mi się krzyczeć, że życie jest piękne. Bo tak naprawdę czasami jest...
Przeżywam chyba największy kryzys finansowy w moim życiu. Mam na głowie tyle spraw, że nie wiem czym mam się zająć. Prawo jazdy, osiemnastka, dowód osobisty, wakacje, wycieczka szkolna, prezenty na urodziny, kino, imprezy, no i jeszcze przydałby się nowy plecak i buty. Wszystko warto zrobić czy kupić, tylko za co? Już nie mam śmiałości prosić rodziców o kasę. Z tą osiemnastką to ja myślę, że będą niezłe jaja. Nie mogę odmówić Sz. ale też nie chcę urazić As. Dosłownie paranoja. Męczy mnie to powoli. Popołudniami śpię i słucham tych samych piosenek, wieczorami gram w scrabble...
Jutro idę na Kangura i nic nie umiem. Co roku jest to samo. Wmawiam sobie, że następnym razem przygotuję się solidnie i nigdy nie mam na to czasu. Porażka będzie na całej linii...
Tak z innej beczki to nie wiem po co kupuję gazety z dołączonymi DVD skoro nie mam odtwarzacza... Bo warto? To też, ale po prostu tak sobie po cichu marzę, że w końcu dostanę ten odtwarzacz na urodziny. To marzenie musi się spełnić, bo już nie mam kasy, żeby grać w Dużego Lotka...
Pewne sprawy osobisto-towarzysko-egzystencjalne poplątały się. E. spotyka się w weekendy z MG. Łosiek jest chory (jaki teraz spokój). Sz. nadal pozostaje dla mnie chodzącą zagadką. Nie wiem jak on to robi, ale nawet gdy ma kłopoty, potrafi bawić się swoim życiem (w przeciwieństwie do mnie). My chyba odbieramy na innych płaszczyznach. Ja potrzebuję zrozumienia, a on wypełnienia wolnego czasu... W każdym razie on to potrafi namieszać. Teraz to już sam nie wiem z kim mam robić tą 18-stkę. Czy ja mam wyrzuty sumienia? Jeśli tak to za co? Z pewnością mam doła, nie mam pieniędzy i jestem przez to uziemiony w weekend, nie wiem gdzie mam się podziać... Chyba z nudów zacznę sprzątać swój pokój. Milczenie - to podobno przyjaciel, który nigdy nie zdradza...
Ciężko mi. Jestem na niego wkurwiony a on nawet tego nie rozumie. Nie rozumie, że mam dość jego durnowatych gierek i żartów. Wszyscy pytają tylko co mi jest, a ja milczę... Mam wrażenie, że stałem się największą mendą w szkole. Stać go było na słowo przepraszam (i to nawet po polsku), ale co to zmieni? Jutro znowu będzie to samo, ten dziecinny cyrk, żeby tylko była zwała. Mam dość, ale najbardziej mnie boli, że on chce jechać ze mną na wakacje. Chciałbym się teraz gdzieś schować, przytulić się do kogoś i poprosić o pomoc. Jedynie Fc powiedział mi dzisiaj coś miłego - że jestem dobry w opisach na GG.
Jedy jak mi dzisiaj było głupio. Ten przeklęty Dzień Kobiet. Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie Łosiek. Od dzisiaj mam go w dupie, niech się do mnie więcej nie odzywa. Te jego głupie szaleństwa, w których to ja jestem zwykle ofiarą... Ciągle tylko musi mnie zastraszać, popychać, wykręcać ręce, uderzać mnie swoimi łapami i docinać moje wypowiedzi. Wręczyliśmy dziewczynom czerwone róże. No ale z racji tego, że w szkole nie było wody, te róże przemieszczały się przez cały dzień. Pech chciał, że As położyła sobie tego kwiatka na ławce. Mądry Łosiek rzucił się oczywiście na mnie, a ja w obronie własnej odskoczyłem do tyłu, siadając na tego kwiata. Świetnie to po prostu wyglądało. Myślałem, że zapadnę się pod ziemię. Czułem, że musi to wyglądać żałośnie. Z jednej strony byłem facetem w koszuli, z drugiej kolegą, który miażdży cudze kwiaty. Dosłownie rewela... Dlatego też po szkole kupiłem As nową różyczkę, tańszą, ale za to nową :