Te święta wcale mi się nie podobały. Właściwie to nie miałem na nie ochoty. Nie wydarzyło się nic rewelacujnego, nie dostałem niczego od rodziców. Przeżyłem za to lekkie przygnębienie, choć nie powinienem tak bardzo tego przeżywać. Po prostu ktoś powiedział mi "nie" zamiast oczekiwanego "tak". Z nudów zaprojektowałem zaproszenie na moją osiemnastkę, która i tak się prawdopodobnie nie odbędzie... Ale jestem dumny z tego, że to zrobiłem. Miałem ochotę wybrać się dzisiaj na spacer, ale nie wiedziałem dokąd iść. Stałem na klatce schodowej i nie wiedziałem co mam zrobić. I tak samo będzie jutro, bo pogodne dni właśnie się skończyły. Tak jak w tym głupim filmie o wojnie, w końcu krew spłynie do butelki po coca-coli...
Zaczynam węszyć jakiś podstęp, ostatnio za dużo tych pozytywnych dni. Drugi raz poszedłem z Sz. na ten sam film co kiedyś, tym razem za darmo. Była też Kj z MG. Chyba zakochałem się w tym filmie, on jest po prostu świetny, taki w sam raz dla mnie (albo o mnie). I nie ważne, że dla innych jest nudny. Potem poszliśmy na lody do mak-świata. Lubię spontaniczne chwile, niecierpię pożegnań. Lubię jeszcze coś, wracać z kina autobusem. Mam wtedy milion myśli w głowie i patrzę przez szybę na to miasto, które jest jakie jest...
Był u mnie Sz., ale wcześniej przeżyliśmy "małą" przygodę meteorologiczną. Nie mieliśmy dzisiaj lekcji, tylko jakiś przegląd teatralno-kabaretowy. No i gdy urwaliśmy się w połowie tej imprezy, zaczął padać siarczysty, hmm... bardzo siarczysty deszcz. Droga do przystanku była daleka i wiodła dodatkowo przez halę sportową, bo Sz. chciał kupić bilet na mecz. Tak więc miałem mokre całe włosy, okulary, kurtkę, spodnie i jeszcze przemoczone buty. Wyglądałem mniej więcej jak sierota, czułem się jak Neo w Matriksie 3, a w autobusie woda lała się ze mnie na podłogę. W takim stanie udaliśmy się... do hipermarketu! Musieliśmy dodatkowo zaliczyć foliowanie plecaków... (dosłownie miodzio dzionek ;]). Sz. chyba się u mnie trochę nudził, ale nie za bardzo wiedziałem, co mam z nim robić. Ważne że był.
Jest lepiej, znacznie lepiej. W niedzielę poszedłem do spowiedzi. To mi chyba najbardziej pomogło. Pozbyłem się pewnego wewnętrznego skrępowania. Tego dnia pierwszy raz zapragnąłem zapłakać w kościele (sic!). Tak sobie pomyślałem o tym wszystkim co było, o tych szczęśliwych chwilach w moim życiu i wzruszyło mnie to. Kiedy ksiądz święcił te palmy i gdy chlupnął na mnie strugą po twarzy, poczułem się jakiś lepszy i miałem ochotę się zaśmiać. To była ciekawa Msza. Chciałbym już nadal się tak cieszyć. Chciałbym, żeby Sz. został moim przyjacielem. Chciałbym, żeby o tym wiedział, ale nie mogę mu powiedzieć. Wolę nie niszczyć tego, co jest "niedopowiedziane", bo jeszcze czasem nie zrozumie...
Tak tato, jestem darmozjadem. Ty ciężko pracujesz, a ja nie robię nic, tylko baluję, bawię się i trwonię twoje pieniądze. Przecież moje problemy nic nie znaczą. Bo czemu miałoby być inaczej? To ty jesteś głową rodziny, to ty troszczysz się o nasze dobro. Ja po prostu chodzę do najlepszego liceum i nie rozumiem matematyki. W każdy piątek popołudniu mam ochotę płakać, bo nie mam z kim spędzić wolnych dni. Tak wiem, że powinienem pomóc ci przy remoncie domu, ale ja po prostu siedzę w kącie i marnuję czas, bo nie mam do kogo się zwrócić i wyżalić. Co to za problem brak przyjaciół? Wiem, że to nic. Ty starasz się dotrzymać terminów i nie mieć karnych odsetek. Po co mam cię jeszcze bardziej martwić tym, że buty mi przeciekają, bo się zniszczyły, i że potrzebuję nowego plecaka, bo stary niedługo się rozedrze. Ja jestem tylko dzieckiem, które potrafi grzeszyć. Przecież dzieci głosu nie mają. Czemu nie mówię ci, że cię kocham? Czemu nie chwalę ci się dobrymi stopniami? Czemu jestem oschły i szorstki? Bo w mojej głowie za dużo jest błahych problemów. Ja myślę tylko o prawie jazdy, o swoich urodzinach i wakacjach. To wszystko to moje własne przyjemności, więc nie będę cię nimi zamartwiał. Tak więc jestem tym cholernym darmozjadem i nie szanuję cię. Dlatego nie dawaj mi już kieszonkowego, bo kupię sobie czasem film na dvd mimo że nie mamy w domu dvd. Ja po prostu nie znam realiów tego świata. Ale proszę cię, zostaw mnie lepiej wśród moich marzeń, bo ja chcę, by jutro było mi lepiej...