Zabawne, ale będąc w markecie coś mnie natchnęło, żeby kupić sobie czerwone gacie na studniówkę. I o dziwo była tylko jedna para, niczym zrządzenie losu. Kolor jest trochę przemieszany i stonowany, ale wygląda mniej więcej jak czerwień. W ogóle to takie odcienie rzadko się trafiają w męskiej bieliźnie :]
Stwierdziłem że warto by chociaż pójść do fryzjera. Niech ktoś zapanuje nad moim nieładem. Bo skoro mam wyglądać jak burak w moim starym garniaku, którego nie cierpię, to może mógłbym nadrobić wyglądem? Tak, tylko że większość fryzjerek jest po jakiś zawodówkach i jedyne co potrafią robić, to uruchomić maszynkę. A ja potrzebuję jakiegoś wizjonerskiego człowieka z pasją, który byłby w stanie mi coś doradzić... :D
Ciekaw jestem, co miało myśli kochane cielsko pedagogiczne pisząc: "Palenie tylko w holu - dla odważnych lub uzależnionych". Ja chciałbym sobie zapalić na studniówce, a nie zaliczam się do żadnej z grup! :/
Po dwóch godzinach siedzenia w poczekalni, w końcu dostałem upragniony świstek papieru. Mam przedłużone zwolnienie, więc facet od WF-u może mi podskoczyć. Ha ha ha! :D
Moja niepohamowana ciekawość i rządzą posiadania sprawiły, że wstałem dziś za dziesięć piąta, żeby kupić z rana Wyborczą. Po okrążeniu pół osiedla, w końcu w trzecim kiosku jeszcze była... Tak sobie teraz myślę, jaki jest sens posiadania encyklopedii tylko na literę "a"? Nie wiem, ale to tak naprawdę nieważne, mam dziką satysfakcję, że udało mi się dorwać tą gazetę.
Przeszliśmy przez kolejną rozmowę. Jeszcze trudniejszą, bo się rozpłakałem. Ja się po prostu nie nadaję. Ten problem mnie przerósł, nie daje mi spać po nocach. Uświadomiłem go, że chciałbym, żeby wszystko było tak jak w Rosji, kiedy nie musieliśmy niczego nazywać i rozważać, tworzyliśmy zgrany "team". Zrezygnowałem ze swojej dumy i już nie chcę przeprosin, nie chcę wracać wstecz. Może i jestem naiwny, może on rzeczywiście jest zbyt głupi na takie wzniosłe relacje międzyludzkie. I może jestem przewrażliwiony... Ale już rzygam tymi wszystkimi problemami. W każdym razie wróciliśmy do punktu wyjścia. Tym razem nie łudzę się już o nic. Skoro inaczej postrzegamy słowo na "p", bądźmy po prostu kumplami. Przynajmniej w jednym jesteśmy zgodni: że rozmowy przez GG są bez sensu...
Kompromitacja. To jedyne, najbardziej odpowiednie słowo. W moim przypadku rezygnacja z matury z fizy jest chyba nieunikniona. Po obejrzeniu zadań chciałem sobie odpuścić wersję rozszerzoną, ale kochana pani N. dorwała mnie w drodze do szatni. Zaczęła mnie prosić, żeby wrócił. Wstyd jak cholera, bo mój tępy umysł nie potrafił nic.
Wichury nawiedzają okolicę. Zimno mi, jestem cholernie zmęczony i zupełnie nie gotowy na nadchodzący tydzień. Ten maraton maturalny zabił we mnie resztki człowieczeństwa i skurczył mój mózg. Dostałem jeszcze jakiegoś dziwnego skurczu szczęki. Czuję się jak wypompowany materac. Jedynym pozytywnym aspektem jest poprawa stanu ucha. Biedaczek wraca do normy. Nie obraziłbym się, gdyby wszystko inne też wróciło...
To chyba koniec, koniec złudzeń. Najwidoczniej jestem tak skomplikowaną osobą, że nikt na tym świecie nie potrafi mnie zrozumieć. Przez godzinę wykładałem mu kawę na ławę. Na nic. Ja się po prostu poddaję. Takie hasła jak "poświęcenie" i "zrozumienie" są mu obce. Gada jakieś bzdury, z których wychodzi paradoks. I nie widzi powodu, dla którego miałby mnie przeprosić. A jebać przeprosiny... To cholernie smutne. Kolejne rozczarowanie. Straciłem jakikolwiek sens i cel. Zależało mi, kurewsko mi zależało. On jest po prostu zbyt głupi. I jeszcze ten beznadziejny temat na maturze: "My bitter enemy became my best friend". W tym kraju nie znajdę drugiej takiej osoby. Chcę wyjechać, jak najdalej, wymienić to życie na lepszy model...
trying to be misunderstood but it doesn't do me any good love the way they smile at me and the face for eternity now let them all fly off
when it comes down it all comes down and you will not be found when it's over it's all over even if i make a sound
i'll be misunderstood by the beautiful and good in this city but none of it was planned take me by the hand just don't try and understand
trying to be misunderstood just a product of my childhood still i find myself outside you can't say i haven't tried perhaps i tried too hard
no excuses i won't apologise or justify your lies come find me tell them to me look me in the eyes
i'll be misunderstood by the beautiful and good in this city but none of this was planned take me by the hand just don't try and understand
i can't forgive sorry to say you don't know you're guilty anyway isn't it funny how we don't speak the language of ...? [robbie williams]
Czemu to zawsze ja muszę cierpieć, płakać po kątach, układać sobie wyrzuty, których nigdy nie potrafię wymówić ludziom prosto w twarz? Czemu to ja nie krzywdzę? Czemu to zawsze ja obrywam brakiem ludzkiej wrażliwości? Boję się dalej kontynuować rozmów, nie chcę się kłócić, niszczyć tego co było, ale mam już dość bycia przedmiotem. Ja czuję i to nawet mocno... Nikt tego nie widzi. Poszedłem dzisiaj na próbną maturę. I pierwsze co usłyszałem to stwierdzenie: "Mario, żyjesz!". Brawo, ale jakoś mnie to nie rozbawiło, a zażenowało. Na pytanie jak się czujesz, miałem ochotę im odpowiedzieć: "jak człowiek zapomniany przez wszystkich przez dwa tygodnie!!!".
Wnerwiłem się dzisiaj. Najpierw na dziadka, potem na komputer. Zacząłem walić pięścią w klawiaturę, że aż nóżka z tyłu pękła. Głupio mi się zrobiło. Musiałem wypić kawę, żeby zapanować nad sobą. To wszystko mnie zaczęło przerastać. Choroba, świadomość że nie chodzę do szkoły i mam zaległości, teraz jeszcze próbna matura. Po prostu się denerwuję.
Lekarz powiedział, że mam strupek na błonie bębenkowej, więc wszystko się pięknie zrasta. I szumy w uchu są mniejsze. Nie mogę się doczekać, kiedy to się skończy.
W moim pokoju zalągł się taki syf, że mam już dość. Wszystko przez ten nagły atak spawacza z tym uchem. A przez święta zdążyło się tego nazbierać. Wszędzie jakiś kurz, pyłki, nitki, resztki, kocie kłaki... A dzisiaj zdałem sobie sprawę, że podoba mi się darcie papieru i robienie porządków z różnego rodzaju kartkami, notatkami, dokumentami i gazetami. Wyborne...
Porady z mojego komputerowego kalendarza są wręcz śmieszne i żałosne: "Przynajmniej raz w roku zrób coś nieoczekiwanego i skandalicznego, byle nie wiązało się to z pieniędzmi lub kobietami. I nie pozwól, żeby twój szef cię na tym przyłapał." Bez komentarza...