• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

skid

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003

Najnowsze wpisy, strona 39


< 1 2 ... 38 39 40 41 42 ... 56 57 >

kontakt

W szkole wspominaliśmy piątkową imprezę (ja do tej pory miewam niekontrolowane wybuchy śmiechu :DDD). Jednak z punktu widzenia kolegi-organizatora to wcale nie jest takie zabawne... Nie wiem, czy to był żart, ale on mówił, że jutro idzie oddać dywan do pralni chemicznej... A tak poza tym mój kontakt z MG wcale się nie urwał. Jest dobrze, czuję się szczęśliwy, wszystko jest w porządku...

The world is closing in
Did you ever think
That we could be so close
Like brothers
The future's in the air
I can feel it everywhere
Blowing with the wind of change
[scorpions]
13 października 2003   Dodaj komentarz

friday rulez

Ojojoj co to była za noc. Kumpel zrobił konspiracyjną imprezę u siebie w domu na samym końcu miasta. To był chyba najlepszy pomysł od początku września, w którym przyszło mi uczestniczyć. Na początku miałem świetny humorek, bo jechałem autobusem z MG i tak sobie luźno pogadaliśmy, jak przyjaciele (tak to była jedna z tych chwil, kiedy czułem się jakbym miał prawdziwego przyjaciela). Ale później jakoś mi się tak pogorszyło. Nie będę komentował faktu, że moja komórka zaraz po przyjeździe rozładowała się... Impreza była boska, chyba najlepsza na jakiej byłem w życiu, rewelacyjna muza i te śmieszne tańce na kafelkowej posadzce :D Ale po prostu niektórzy przesadzili i zaczęli pić tak dość chamsko. Ja nigdy nie przesadzam, więc zadowoliłem się dwoma browcami i winem. Tak wiem, że jestem głupie dziecko Bangladeszu i nie powinienem mieszać, ale ja tak zawsze robię i do tej pory nic mi nie było. Wiem też, że to dość śmieszne, że wypiłem tak mało, ale i tak miałem chyba największą "fazę" w życiu, jeśli w ogóle można to tak nazwać. Jednak oni, czyli MG, Marcin i Szymas uchlali się wódą. W sumie to wyszło jakieś 0,7 litra na dwie i pół osoby (bo Szymas szybko "odleciał"). Ja jestem dość konsekwentny w stosunku do wódki i uważam picie jej przed osiemnastką za lekką patologię. Ale w tym specjalnym dniu byłem gotów wypić, gdyby mi zaproponowano, jednak tak się nie stało. No i mój kontakt z MG się urwał, i do końca nie wiem na jak długo... Trochę mi się żal zrobiło i nawet nie umiem powiedzieć dlaczego... Potem był mały hardcore, bo prawie wszyscy nocowali tam na miejscu, i w ogóle było strasznie zimno, i osoby, które piły wódę zaczęli rzygać i w kiblu, i w pokoju. W tym momencie stwierdziłem, że niestety, ale o tej imprezie dowiedzą się rodzice organizatora, co nie będzie już takie miłe :( Tak podsumowując: bawiłem się świetnie, mimo tego, że rano byłem niewyspany, nieumyty i głodny. A tak w sumie to była moja pierwsza, pojedyncza noc poza domem. A teraz nie wiem jak, ale muszę napisać głupią pracę z polaka, która już po przeczytaniu tematu wydaje się być zakręcona maksymalnie.
11 października 2003   Komentarze (1)

chester czwartkowy

Z uwagi na to, że nie miałem czasu, by tu wpaść, muszę nadrobić zaległości. Kilka dni temu zmieniłem odrobinę swój wygląd zewnętrzny. Byłem u fryzjera i ściąłem się na bardzo, bardzo króciutko :D Niektórych zaszokowałem, dziewczynom z klasy nie przypadłem do gustu, ale najważniejsze, że czuję się dobrze, a to co myślą inni za bardzo mnie nie obchodzi. Jednak zaskoczyła mnie trochę reakcja MG, który stwierdził kilkakrotnie (nie wiem co mu się nagle stało), że wyglądam jak Chester z Linkin Park i dobrze mi w takiej fryzurze, i że już dawno powinienem ściąć się w ten sposób. No cóż, to był czwartek i bardzo mnie to podbudowało na duchu.
11 października 2003   Komentarze (1)

wiza

Z niewiadomych przyczyn zmieniono nam plan lekcji i to w dodatku na gorszy! Ten system szkolnictwa za dużo sobie pozwala! Jak tak dalej pójdzie, to co miesiąc dyrka będzie nanosić jakieś poprawki i każe nam, biednym uczniom, zaakceptować jednomyślnie te reformy... Przez takie badziewie można poczuć się zlekceważonym i już. No ale o tym już nikt nie pomyśli... Na szczęście istnieją jeszcze takie rzeczy, które potrafią poprawić mi nastrój, jak np. lekcja geografii. Otóż dostałem mój kochamy paszporcik, a wraz z nim wizę turystyczną do Rosji!!! :DDD Ładnie to nawet wygląda, taka żółta wklejona karteczka z tymi śmiesznymi ruskimi hieroglifami, co znawcy tematu nazywają cyrlicą. Fajne, choć dla zwykłych śmiertelników jak ja, trochę niezrozumiałe (no dobra, więcej niż trochę :P). W każdym razie nie wiem dokładnie czemu, ale jestem z siebie nieco dumny... Moja wycieczka w głąb Kaliningradu zbliża się malutkimi krokami, co z jednej strony mnie cieszy, a z drugiej nie za bardzo napawa optymizmem. No bo przypuszczam, że w listopadzie będzie tam znacznie zimniej niż obecnie i pewnie znacznie zimniej niż w Polsce :] No ale co zrobić, jak już się powiedziało "hop", to wypadałoby skoczyć...
07 października 2003   Komentarze (2)

gra

Oj co to był dzień. Na początku było nawet sympatycznie, bo wszyscy byli dla siebie mili. A to przez te maile, których w sumie dostałem dwadzieścia parę. To były takie śmieszne wywiady, które każdy miał przeprowadzić z samym sobą, a później rozesłać wszystkim. Później zaczęło się jeszcze wypisywanie dobrych cech ludzi z klasy (to było jedno z pytań, które przerodziło się w oddzielny list). No i to wszystko było takie sentymentalne i wzruszające :) No ale wracając do tematu, dzień stawał się stopniowo gorszy. Już pierwsza lekcja zdołowała mnie totalnie. Na infie okazało się, że skończyliśmy tryb graficzny i mamy jakieś trzy tygodnie na napisanie własnej gry!!! Po prostu szczęka mi opadła, bo po pierwsze jestem cieńki w programowaniu, po drugie według mnie przerobiliśmy zbyt mało, by móc posilić się o takie zadanie, po trzecie ja nie mam zdolności / wiedzy na ten temat, po czwarte nie mam nawet pomysłu, o czy miałaby być moja gra, po piąte nie znam nikogo doświadczonego, kto by mi pomógł, po szóste wiem, że to będzie męczące, pracochłonne, ciężkie zadanie, które nie wiem, czy wykonam. Dodając jeszcze dzisiejsze problemy z nowym materiałem, doznałem małego szoku psychicznego! Reszta dnia jakoś mnie nie zadowoliła, mimo tego, że była w miarę normalna, skończyliśmy nawet dwie godziny wcześniej. Jednak i tak rozbolała mnie głowa, więc musiałem się trochę przespać. Teraz znowu mnie boli, bo zakuwałem kilka godzin. A to wszystko przez to, że jutro będą najprawdopodobniej aż trzy sprawdziany. Mam dość, chciałbym się porządnie wyspać, odlecieć w krainę snów i marzeń. Eeehh co za życie. A mój film dalej nie może mi wyjść z głowy. W weekend ściągnąłem chyba wszystko, co było w necie na jego temat. Stwierdziłem, że muszę napisać list do Spielberga z prośbą o autograf :D Ale na pewno nie dziś, nie jutro, tylko w bliżej nieokreślonej przyszłości...
06 października 2003   Dodaj komentarz
< 1 2 ... 38 39 40 41 42 ... 56 57 >
Skid | Blogi