• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

skid

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
29 30 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003

Najnowsze wpisy, strona 40


< 1 2 ... 39 40 41 42 43 ... 56 57 >

chyba oszalałem

W końcu wróciłem do normalnej formy zdrowotnej, tzn. przestał mnie boleć końcowy fragment kręgosłupa. I nie chodzi tu wcale o "cztery litery" tylko o odcinek krzyżowy czy lędźwiowy (nie wiem, nie znam się na biologii). A wszystko przez wczorajszą przygodę na godzinie wychowawczej. Ustawialiśmy z krzeseł krąg, no i ja sobie przysunąłem krzesełko, odwróciłem się i w tym czasie MG mi je odsunął, a ja walnąłem ciałem o ziemię, uderzając się w potylicę i właśnie w ten końcowy odcinek kręgosłupa. To nie był jakiś głupi żart ze strony MG, tylko skutek niezrozumienia się. On mi tłumaczył, że po prostu próbował poszerzyć krąg i myślał, że ja to widzę... No a ja mu wierzę, bo on przeważnie nie ma złych intencji. Natomiast co do dnia dzisiejszego, to niemal całe popołudnie (wczorajsze z resztą też) spędziłem na poszukiwaniu fragmentów muzyki i jakichś ciekawych zdjęć z "Imperium słońca". [ciągle nucę sobie pod nosem tę melodię]. Trudno jest cokolwiek znaleźć, bo film jest dość stary (pochodzi z 1987 roku). Sam już nie wiem, ale chyba oszalałem na jego punkcie i zdaje mi się, że w końcu odnalazłem ten jedyny, prawdziwy, ulubiony. Właściwie to po raz pierwszy zetknąłem się z tym filmem jakieś pół roku temu, ale wtedy leciał dość późno i po prostu zasnąłem gdzieś w połowie. Byłem potem wkurzony na samego siebie, ale to już inna historia. W każdym razie film jest boski, bardzo efektowny i urzekający, miejscami wzrusza, miejscami śmieszy. Aaach nie mogę się nadziwić, Spielberg moim panem i tyle...
03 października 2003   Komentarze (3)

moje imperium

Nadszedł nowy miesiąc, który myślę, że będzie jeszcze bardziej męczący niż poprzedni. Nie lubię października tak, jak nie lubię listopada, bo po pierwsze ciągle mi się mylą te dwie nazwy, a po drugie robi się już zimno i nieprzyjemnie. Dzień był smętny jak lekcja historii. Wczoraj nie chciało mi się już komentować, ale wkurzył nie pewien incydent. Stałem pół godziny w kolejce po bilet miesięczny i gdy byłem już prawie przy okienku, kobieta wywiesiła BRAK ulgowych pośpiesznych! Myślałem, że rozwalę tę budę! No i musiałem dzisiaj wcześniej wstać, by pójść o 7.00 po ten głupi papierek. A tak poza tym mój autobus po raz pierwszy przyjechał w postaci jednoczłonowej, a w mieście częściowo nie działały światła, więc poranek był dość dziwaczny. W szkole z jednej strony były luzy, a z drugiej nie, bo miałem tylko religię i test z matmy z zeszłego roku. Już drugi raz powtarzałem ten materiał i okazało się, że większość zadań obejmowała... obecne zagadnienia :O Nie chciałem też wczoraj wspominać, ale moja wycieczka zastała przesunięta na początek listopada. Tak więc mój stan psychiczny był słaby, zamulałem strasznie, jednak wieczór dał mi coś czego bym się nie spodziewał. Dziś obejrzałem chyba najważniejszy film w moim życiu - "Imperium słońca". Po prostu rozpłakałem się, widząc Jima chodzącego po polu ryżu na tle lądujących spadochroniarzy, potem to zakończenie, ta muzyka... Jedno mogę powiedzieć, nie żałuję tych łez.
01 października 2003   Komentarze (2)

wyjątkowy dzień

Dzisiejszy dzień nie zaczął się najlepiej, ale później było bardzo sympatycznie. Mój kochany autobus, nie dość, że się spóźnił, to jeszcze był taki zapchany, że nie wsiadłem do środka :< Musiałem jechać z przesiadką, więc myślałem, że nie zdążę. Byłem dość zdenerwowany, bo na pierwszej lekcji miał być sprawdzian z fizy... Na szczęście dobiegłem na czas i wszystko zaczęło się lepiej układać. Dziewczyny z klasy zaskoczyły mnie i to nawet bardzo. Jako jedyne wynajęły aulę i zatańczyły dla nas w seksownych sukienkach do piosenki z "Moulin Rouge". Potem dostałem ręcznie zdobioną filiżanką z moim pseudonimem i taką zabawną rymowankę na swój temat. Ale najlepsze było to, że dziewczyny umalowały się perfidnie czerwoną szminką i zaczęły nas obcałowywać!!! Pozostawiły mi takie dość odznaczające się ślady na obu polikach i czole! Ale stwierdziliśmy z chłopakami, że fajnie wyglądamy i po prostu chodziliśmy tak przez cały dzień, wzbudzając ogólne zainteresowanie w szkole. Nawet chemica zatrzymała się przede mną i przez chwilę nie wiedziała, co mi się właściwie stało :) Po lekcjach doszedłem do wniosku, że takie sytuacje nie zdarzają mi się często i nie mam się czego wstydzić, więc przejechałem całe miasto z "taką twarzą", a w domu przynajmniej rodzinka miała ubaw :D
30 września 2003   Komentarze (1)

jazda imieninowa

Zapomniałem wspomnieć, że moja siocha zdała egzamin na prawko za pierwszym razem. Ja naprawdę nie wiem jak ona to zrobiła lub co ona temu egzaminatorowi zrobiła??? W każdym razie odebrała ten czerwony kawałek plastiku i stwierdziła, że zupełnie inaczej się jeździ naszym rodzinnym samochodem. Ale cóż, pojechaliśmy wczoraj do babci na imieniny. Ta jazda do najmilszych nie należała. Po pierwsze siocha prowadziła strasznie wolno, po drugie ojciec ciągle komentował jazdę i dawał jakieś wskazówki, po trzecie mama dostawała nerwicy na tylnym siedzeniu (czyli obok mnie) i co jakiś czas piszczała ze strachu! Najlepsze było parkowanie, bo tylko metr od krawężnika :> Impreza rodzinna też nie była rewelacyjna. Z powodu braku miejsc trzeba było siedzieć na niskiej kanapie w jakiś dziwnych pozycjach w stylu "stół na poziomie mojej brody". A te rozmowy przy jedzeniu to czysta finezja. Tematy jak zwykle niezbyt interesujące i te wzajemne przekrzykiwanie się... Może za dużo narzekam, ale wczoraj jakoś nie miałem nastroju. A babcia jak to babcia, w swoim żywiole. Ja naprawdę nie rozumiem, dlaczego ona stale lubi usługiwać innym, nie potrafi nawet przestać w swoje święto... Po prostu ręce opadają...
A co do dnia dzisiejszego, to ciągle myślę o wycieczce. Nie mogę się już doczekać, a to dopiero za trzy tygodnie! No i jak pomyślę o tych sprawdzianach, które w międzyczasie mnie czekają, to tracę humor. Kurczę no, ja chcę być takim optymistą jak MG :<
28 września 2003   Komentarze (2)

nie ma to jak...

Nie ma to jak wpakować się na okienku do koleżanki na chatę, to już z założenia jest zwałowe! Pomysł nie był mój, tylko ludzi z klasy. Oficjalnie mieliśmy oglądać najlepsze fragmenty Shreka i właściwie dlatego wyraziłem chęć, ale wyszło inaczej, jednak też ciekawie. Tak na marginesie, to trudno uwierzyć, ale są na tym świecie takie ułomne osoby jak ja, które nie widziały jeszcze Shreka! Ale do rzeczy, siedliśmy sobie w... kuchni, każdy dostał przydział Coli-Light w kubku i w takiej oto miłej atmosferze przegadaliśmy dzisiejsze przedpołudnie. Potem całkiem spontanicznie dorwaliśmy się w czwórkę do jednego kubka lodów jogurtowych!!! Hmm, jak ja dawno lodów nie jadłem... Wcale nam się nie chciało wracać na przedsiębiorczość, ale cóż, siła wyższa. Jednak to nie ten przedmiot, tylko matma była dzisiejszym punktem kulminacyjnym. Wcześniej, rano staliśmy sobie pod salą i to oczywiście ja musiałem stanąć w jakimś niefortunnym miejscu. Nagle poczułem dziwny cios w plecy, to była chyba klamka od drzwi. Odwróciłem się i ujrzałem naszą "kochaną" wychowankę. Hmm, nie ma to jak naciąć się na najmniej odpowiednią osobę. Miałem jakieś dziwne wrażenie, że i ona i ja poczuliśmy się głupio. Po wygłoszeniu zdania w stylu "jak można tak stać w przejściu", zaczęła mnie poklepywać po ramieniu, więc od razu powiedziałem jej, że "nic się nie stało". To już kolejny raz, kiedy ja nie wypadam najlepiej w jej opinii. Najpierw podpadłem jej na wycieczce klasowej w czerwcu, teraz mi wypomina, że nie chcę przygotować godziny wychowawczej tak jak wszyscy, no i jeszcze to zderzenie z drzwiami... Mam nadzieję, że nie będzie mnie czasem szykanować. W każdym razie dzisiaj spóźniła się na matmę 20 min i nasza klasa po raz pierwszy zaczęła rzucać się... długopisami! Nie ukrywam, że z wielką radością :D
26 września 2003   Komentarze (1)
< 1 2 ... 39 40 41 42 43 ... 56 57 >
Skid | Blogi