Mam taki zapieprz w szkole, że nie wiem jak się nazywam, na jakiej jestem planecie i co mam właściwie robić. A to implikuje brak czasu na rzeczy, którym zwykłem ulegać. Już mi zaczyna odbijać. Idąc do szkoły zacząłem nucić pod nosem Edith Piaf. Taa, gdybym tylko znał francuski to może by to było normalne... Tak w ogóle to zauważyłem u siebie tendencję do zachaczania o klimaty retro. Aha i kolejna obsesja - podobają mi się piosenki z reklam, zwłaszcza z Peugeota (w końcu nauczyłem się jak to się pisze :]).
Zapomniałem wspomnieć, że pierwszy raz w życiu popłakałem się w kinie... I to był film polski!!! Ja naprawdę nie wiem, jak to się stało, ale doczekałem się polskiego DZIEŁA!!! Tak więc mówię: będzie Oscar dla "Pręg".
Wiem już na 100% procent, że w sobotę lecę do Warszawy i spędzam pół dnia w kinie. I wszystko za darmo. To właśnie było jedno z moich marzeń, przelecieć się kiedyś samolotem.
To miała być kolejna, zwykła impreza. Tyle tylko, że z dojazdem był problem. Wszystko było dopięte na ostatni guzik i dwie godziny przed wyjściem dowiedziałem się, że ojciec się na mnie wkurwił i nie przyjedzie po mnie. No i nie poszedłem, bo jak bym wrócił następnego dnia pijany i zmęczony to już widzę tą rozmowę. No i super, rewelka, musiałem wszystko odkręcać. Straciłem kasę na prezent i pięć godzin na to, żeby dwa razy jechać do miasta. Cholera jasna. Prawie się rozpłakałem, gdy poszedłem do Fc, żeby on przekazał ten głupi krawat. Musiałem się kurwa włóczyć po jakichś zasranych kamienicach w śródmieściu, gdzie jest więcej drechów niż u mnie. Potem jeszcze przedzierałem się w ciemnościach przez krzaki żeby dostać się do hipermarketu i kupić gazetę. I tak wyglądała sobota w moim wykonaniu. Niech się wszyscy pierdolą i dadzą mi spokój. Przez całe życie byli przyzwyczajeni, że moje życie opierało się na relacjach: dom-szkoła, szkoła-dom, nauka-telewizor. I dziwili się, czemu nikt mnie nie odwiedza, czemu siedzę w domu. A teraz, gdy wszystko jest takie, jakie być powinno, mam jakiś tam znajomych, jest kino, imprezy, smsy itp. itd. to się czepiają, że się opuszczam we wszystkim, brzydzę się pracą fizyczną i baluję cały czas. Kij im w oko.
Rozpętała się afera. Biedna gościówka od matmy dowiedziała się od dyrektorki o skardze na jej metody nauczania. Zrobił się potężny bigos, bo za późno to wyszło na jaw, maturka i te sprawy. Widać, że gościówka jest zrozpaczona na swojej pozycji i najlepiej rzuciłaby to wszystko w cholerę, żeby problem zniknął. A klasa jest podzielona na zwolenników i przeciwników nauczycielki, a właściwie to zdolnych i przestraszonych. Gościówka określa to po swojemu, czyli "pracujący i leniwi", z czym ja się z kolei nie zgadzam. Bo ja, biedne dziecko Czarnobyla jestem gdzieś pomiędzy, nie zabieram głosu, bo nie umiem nawet wytłumaczyć, na czym miałyby polegać zmiany. Odczuwam jedynie strach na lekcji, mętlik samodzielnego zrozumienia i bierzmo presji tego profilu, obawy przed wyśmianiem i pominięciem się z powołaniem. I co z tego, że oceny mam w miarę dobre, skoro zadania z Wyborczej spędzają mi sen z powiek. Jednym słowem... kaszana!
Trainspotting zamieścił wczoraj moje pytanie, wprawdzie zmienione, ale moje :)
Ew powiedziała, że ja i Mar kupiliśmy jej ten sam prezent - stringi z motylem :D
Kamień spadł mi z serca, bo powiedzieli mi, że z tym wojskiem to tylko rejestracja. Nie muszę wpadać w panikę, bo komisja dopiero w lutym czy jakoś tak.
Zawirowało mi trochę w rozumie, bo Fc zaczął mi zadawać trudne pytania, których się nie spodziewałem. Sam nie wiem, co z tym fantem zrobić. Wcześniej też mówił, że nie wróci do As, a teraz przyznaje: "generalnie nie mówimy 'nie' jeśli znowu będziemy razem". >> bo po prostu traktuję Cię jako.... przyjaciela mniej, lub bardziej bliskiego nie wiem, jak Ty to uważasz i po prostu piszę Tobie to i... nie oczekuję że mi pomożesz fajnie, że chcesz słuchać choć pewnie masz mnie dosyć że ja od 3ch tygodni o tym samym <<
A ja tak nie potrafię po miesiącu stwierdzić i określić, że od dziś będziemy przyjaciółmi i wszystko będzie "pukka". Tego słowa nie powinno się wypowiadać przez co najmniej rok albo nawet dwa, bo według mnie przyjaźń powinna powstać sama, bez żadnej przymuszonej woli.
Przy wypełnianiu ankiety o HIV znalazłem dziwne pytanie. Czy uważasz się za... (wybierz jedną odpowiedź) - Osobę heteroseksualną - Homoseksualistę (lesbijkę) - Osobę biseksualną - Moja orientacja nie jest mi znana/nie jestem pewien (pewna) A co by było gdyby ktoś zaznaczył wszystkie? :]
Moja mama wylądowała z nogą w gipsie. Pęknięta kostka, ileśtam dni / tygodni w gipsie. Teraz kuśtyka jak inwalida i krzyczy, że rozwali ten gips :(
Nie wiem, czy ja jestem taki sentymentalny i wrażliwy, ale żal mi Fc. Dość często gadamy na GG, jest dość szczery i chyba mi ufa. Całą ostatnią imprezę spędziłem w jego toważystwie, bo właśnie mi go żal. Wyskakałem się porządnie, że aż mięśnie mnie teraz bolą. Najlepszy był schemat jak już mi odbijało i byliśmy trochę pijani. Wtedy śpiewaliśmy wspólnie piosenki na kanapie... No i nie zapomnę jak J-a-c-a, którego nie znam osobiście, schlał się w cztery dupy i dostaliśmy bojowe zadanie: "Zabierzcie go do domu...". Taa, jasne, zwłaszcza, że nocny jeździ co dwie godziny! Wpakowaliśmy go tylko do autobusu, koleś zaczął rzygać i sam zafundował sobie wyrzucenie przed konduktora. Miał szczęście, że to był akurat jego przystanek. Z tego co widziałem w szkole, nadal żyje, więc pewnie trafił do domu... :P
To był naprawdę crazy week :] poniedziałek: Byłem totalnie niewyspany, bo do 1.20 oglądałem ucztę kinomana. Potem wstałem chyba o 5.30 żeby złapać "trainspotting". I tak nic z tego nie wyszło. A popołudniu musiałem jeszcze lecieć do kina, bo tylko w ten dzień można było iść za darmo na Nikifora. I tylko wymęczyłem się jeszcze bardziej.
wtorek: Wiadomo co. Kaszana w szkole. Jeszcze na pociechę dopik z niemca.
środa: O 15.47 odebrałem telefon, który sprawił, że chce mi się skakać z radości [sic!]. Dowiedziałem się, że jestem "lucky winner" i jedno z moich marzeń spełni się już za dwa tygodnie. Marzenie nie jest może najskrytsze, ale nie mogę się doczekać.
czwartek: Dzień Chłopaka. Dostałem super pysznego lizaka o smaku arbuza i czerwonego, komunistycznego goździka!!! Boże jak ja się dawno tak nie cieszyłem jak z tego goździka, on jest po prostu piękny, ciągle go wącham... W szkole było wielkie poruszenie z powodu tych goździków (skąd one je wytrzasnęły???). Wszyscy się dziwili, że oto nagle pojawiły się zapomniane kwiaty. Gościu od histy, pani w sklepiku, nawet jakiś kolo rzucił się na mojego kwiatka i sprawdzał, czy jest prawdziwy... A od lizaka zabarwiły mi się usta, zęby i język na ponętny różowy kolor :]
piątek: Zaczął mnie dręczyć problem wojska. Wkurza mnie to, że jak nie dostanę imiennego wezwania to sam mam się do nich zgłosić. Niech się walą głupie chamy! Teraz mnie czeka kolejne latanie po lekarzach, żeby mi dali zaświadczenia o moich ułomnościach. Litości...