• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

skid

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Styczeń 2005
  • Grudzień 2004
  • Listopad 2004
  • Październik 2004
  • Wrzesień 2004
  • Sierpień 2004
  • Lipiec 2004
  • Czerwiec 2004
  • Maj 2004
  • Kwiecień 2004
  • Marzec 2004
  • Luty 2004
  • Styczeń 2004
  • Grudzień 2003
  • Listopad 2003
  • Październik 2003
  • Wrzesień 2003
  • Sierpień 2003
  • Lipiec 2003
  • Czerwiec 2003

Najnowsze wpisy, strona 35


< 1 2 ... 34 35 36 37 38 ... 56 57 >

mózgi i filmy

Wczoraj mieliśmy nawet fajną godzinę wychowawczą. Robiliśmy sobie test na płeć mózgu (według jakiejś tam książki). Rezultaty okazały się zaskakujące. Otóż jedyny kobiecy mózg w naszej klasie należy do Łosia, który otrzymał nową ksywkę "Łania" (a ja mówię teraz na niego "nasza szkapa")!!! Wszystkie dziewczyny łącznie z wychowawczynią mają mózg męski (no w końcu mat-fiz :P), a Agata to jest wogle super męska, bo jako jedyna otrzymała ujemne punkty! No a ja, tak jak przypuszczałem mam mózg pomiędzy obiema płciami... Nie mam pojęcia, co to oznacza (i nawet nie chcę wnikać w szczegóły), ale w każdym razie nie jestem sam w tym przedziale... :D

A jeśli chodzi o przegląd filmowy, to jestem pod wrażeniem. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się tylu widzów. Poza tym wczorajsze filmy były naprawdę przyzwoite i zaskakujące. No i ogólnie panował ciekawy klimacik... Dzisiaj było nieco gorzej i trochę się nudziłem, ale nie narzekam. Nawet dwie koleżanki z klasy przyłączyły się do oglądania...
20 listopada 2003   Komentarze (2)

zmiana

Mam dziwne wrażenie, że się zmieniłem i to chyba przez to, że zacząłem realizować moje postanowienia na ten rok szkolny. Po prostu wziąłem sobie do serca słowa Oleja (że liceum to najpiękniejsze lata życia). Poza tym myślałem trochę o swoim życiu, ludzie w klasie też do tego doszli, że za półtora roku każdy pójdzie w inną stronę i dopiero wtedy okaże się, czy warto było poświęcać się dla innych. Ale to trochę inna sprawa, dla mnie ważne jest teraz to, by maksymalnie wykorzystać czas wolny (obojętnie czy z kimś, czy w samotności), bo w drugim semestrze dojdą mi fakultety i nie wiem, czy wtedy będę miał czas na cokolwiek. Dlatego zdecydowałem się na pewien desperacki krok i zafundowałem sobie bilet na trzydniowy przegląd filmowy. To oznacza, że w środę, czwartek i piątek będę siedział w jakimś pseudo-kinie od 16.30 - 21.00. Ja już zaczynam się obawiać, czy dobrze zrobiłem, ale rozważając za i przeciw tak jakoś mi wyszło. Bo po pierwsze: żyje się tylko raz, po drugie: nigdy nie byłem na czymś takim, po trzecie: to jest trochę ekscytujące i może być fajnie, po czwarte: przeczytałem gdzieś, że te filmy powinien obejrzeć każdy szanujący się kinoman. Argumenty przeciw są takie: nie mam obecnie kasy i nie przepadam za reżyserem tych filmów (ale jestem dość podatny na presje otoczenia :D). Dlatego jednocześnie się boję i cieszę, i to jest naprawdę dziwne uczucie...
18 listopada 2003   Komentarze (1)

wyspa

Ostatnio miewam dziwne skłonności do przechodzenia przez najruchliwszą ulicę w centrum miasta. Nie wiem czemu, ale zawsze chciałem tak sobie przebiec i nawet mi się to przytrafiło dwukrotnie (tak wiem, że moje refleksje są idiotyczne). Ale tak poza tym, to Piotras mnie dzisiaj zaskoczył, bo zaproponował mi wypad po pubu z kilkoma osobami. Ja to trochę odebrałem jako drugą wersję moich połowinek, ale potem jakoś nie chciało mi się pić (tylko jedno piwo). No fakt, że pub był nieco meliniarski i wpakowaliśmy się na zarezerwowane miejsca, ale fajnie się gadało. Potem to już było trochę improwizacji. Poszliśmy na Wyspę, czyli tam, gdzie ja nigdy tak solidnie nie byłem (a już na pewno nie o tej porze). No i stwierdziłem, że to miejsce jest naprawdę piękne nocą, a ja nie mam z kim tam chodzić. No jest jeszcze taki szczegół, że ja mieszkam w innej dzielnicy... Ale tak ogólnie to podziwiam ludzi, którzy w środku miasta chowają gdzieś w krzakach jakiś kiepski bimber, a potem wloką mnie, bym sprawdził z nimi, czy on tam jeszcze jest. Jednak dzisiejszego wieczora jestem w stanie to nawet docenić, bo naprawdę mi się tam podobało - klimatowe latarnie, opadłe liście, brukowane chodniki i płynąca rzeczka... Tylko potem zacząłem się martwić, jak ja wrócę do domu, bo jeszcze nigdy nie byłem sam na przystanku o 22.45. Ale na szczęście nie wzbudziłem zainteresowania podejrzanych typów i szczęśliwie dobiegłem do domu :D
16 listopada 2003   Komentarze (1)

tragiczne połowinki

Jedy, jakie ja miałem głupie połowinki!!! Już bym wolał siedzieć w domu i obejrzeć jakiś ciekawy film niż męczyć się wczoraj w tym klubie. Nie wiem, kto zawinił, ale wyobrażałem sobie tą imprezę trochę inaczej. Teraz to nawet nie żałuję, że nikogo nie zaprosiłem (a nawet chciałem, tylko, że za późno sobie przypomniałem :P). Ponieważ tych połowinek nie organizowała szkoła tylko jakaś gościówka z humana, wszyscy myśleli, że sobie trochę popiją, potańczą i będzie jazda. A tu kiszka - nikt nie mógł kupić żadnego alkoholu (nawet piwa!!!), a DJ puszczał za dużo techno, które niestety mnie nie bawi... No i w ogóle było dziwacznie, bo MG i kilku chłopaków się wkurzyło i poszli sobie po 30 minutach do innego pubu, gdzie można się uchlać. I właśnie nie wiem, czy byłoby lepiej, gdybym od razu poszedł z nimi... Miałem w planie przenieść się do nich trochę później, ale Agata zamuliła i chyba ze trzy razy szykowała się do wyjścia, aż w końcu nigdzie nie poszła (a mi samemu nie chciało się iść). Do domu wróciłem coś koło 3.00 i stwierdziłem, że bez niczyjej łaski wypiję sobie moje piwko, które tata mi kiedyś kupił. Niestety przez ten zły nastrój nawet mi nie smakowało... No i nawet się nie wyspałem, mimo że wstałem chyba o 11.00 :/
13 listopada 2003   Komentarze (2)

home sweet home

To był ciężki dzionek. Około godziny 0.00 wróciłem do mojego kochanego domu. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem był ciepły prysznic i tabletka multiwitaminy. Jednym słowem wycieczka do Rosji była zwałowa. Nie było tragicznie, nie było też rewelacyjnie, ale ja nie zamierzam tam wracać! Po prostu byłem, zobaczyłem i stwierdziłem, że kocham moje miasto i moje osiedle, czyli Fordon! Krótki opis tego co się działo:

dzień pierwszy: sobota
Wstałem o 3.30 - to nie było łatwe. Jeszcze nigdy w życiu nie dawałem nikomu sygnału na koma o godzinie 4.00 - MG był pierwszy (potem się pytał, czy jestem jego prywatną zegarynką :P). Już w pierwszym pociągu stwierdziłem, że się trochę odmłodzę przez ten weekend, bo jechała z nami banda gimbusów, którzy gadali bez przerwy i to hałaśliwie. Poza tym ich odzywki były dość perwersyjne... Olej też nas zamęczał swoimi opowieściami o życiu. Potem była przesiadka na pociąg przedziałowy (nawet wygodny), a na granicy znowu przesiadka na zwykły. Wjeżdżając do Obwodu Kaliningradzkiego podziwialiśmy jedyną w Europie bramę kolejową zamykaną na kłódkę (poczułem się jakbym jechał do obozu koncentracyjnego :). Poza tym krajobrazy "Polski B" i Rosji nie napawały optymizmem - wszędzie syf, jakieś domki, lepianki itp. W Kaliningradzie podobał mi się dworzec kolejowy, ale tak poza tym to wszystko mnie tam irytowało. Począwszy od brukowanych ulic, poprzez stare tramwaje, autobusy, trolejbusy, krawężniki dwa razy wyższe niż w Polsce, chwilowe zaniki chodników, folie w oknach zamiast szyb i inne bajery (widzieliśmy nawet dzieciaka, który jechał na rowerze bez siodełka). Centrum miasta było dość znośne, chociaż stwierdziłem, że oni tam chyba przeżywają rewolucję neonów - wszystkie reklamy migają i ruszają się, i to potrafi wkurzyć. Atmosfera była strasznie smętna (nie wiem czy tam panuje niższe ciśnienie?) i wszystkim chciało się zawsze spać. Olej trochę wtopił, bo kurde jeden kantor miał przerwę techniczną a jemu nie chciało się szukać innego. No i byliśmy bez pieniędzy, ale zaczęliśmy zwiedzać... Byliśmy w jakimś kościele, który Ruski przerabiają na jakiś dom kultury duchowej czy coś tam. Tam był koncert organowy, w czasie którego trochę się zdrzemnąłem :P Kasę wymieniliśmy chyba o 19.00 i dopiero wtedy poszliśmy coś zjeść. Wszyscy władowali się do knajpy i zamówili pizzę, która nie była najlepsza w ruskim wykonaniu. Doznałem małego szoku, bo w całym mieście nie mogliśmy znaleźć sklepu monopolowego (i to w Rosji)!!! Tam w ogóle było mało spożywczaków! Potem był zonk w hotelu. No bo zabrakło miejsc i musieliśmy kombinować. Z pokoju 5-osobowego Olej zrobił 9-osobowy!!! Jak ja to mówię 'orgia totalna' - sześć chłopaków i trzy dziewczyny. Oczywiście złączyliśmy łóżka i oczywiście ja musiałem spać pomiędzy (naprawdę cudowne doznania i ta wygoda, budziłem się chyba z 5 tysięcy razy). Oczywiście w hotelu prysznic był płatny (ze zdziwienia nawet nie pytaliśmy ile), więc wszyscy myli się w umywalkach (jeszcze bardziej cudowne doznania :D)!!!!!

dzień drugi: niedziela
Olej wtopił po raz drugi - mięliśmy najpierw iść do sklepu na śniadanie, a poszliśmy do kościoła na Mszę. Wkurzyłem się, bo przeszliśmy chyba pół miasta, ale Msza była rewelacyjna. Ksiądz mnie zaszokował, bo odprawiał po rusku, ale powitał nas po polsku i nawet przeczytał nam Ewangelię po polsku!!! To mnie tak ucieszyło, że przestałem myśleć o głodzie. Moje śniadanie wyglądało następująco: drożdżówka z serem, baton Bounty i ohydny sok marchwiowy. Potem zwiedzaliśmy i zwiedzaliśmy (na pewno zapamiętam pobyt na łodzi podwodnej). Potem poszliśmy na rynek, na którym myślę, że można by kupić chyba wszystko... Aha, oni tam mięli taki normalny sklep, tylko, że wszystkie płyty CD, DVD, VHS były pirackie, a przy wejściu zamontowano pikawki (dosłownie szok)!!! Później znowu się obżeraliśmy z tej samej knajpie i zamówiłem sobie lody (sos z truskawek był świetny, no i te dłuuugie łyżeczki :D). No a wieczór był już naprawdę fantastyczny. Złamałem wtedy moją zasadę moralną i zacząłem pić wódkę, ale właściwie to nie żałuję tej decyzji (a powinienem się wstydzić ha!). Graliśmy w pokera, piliśmy, a MG dosłownie powalił mnie na kolana swoim zachowaniem. Jeden gostek z humana powiedział do dziewczyn coś w stylu: "wszyscy jesteśmy piękni, przystojni i bogaci". Ja powiedziałem chyba: "no nie byłbym pewien siebie w tych kwestiach", a MG wyskoczył z tekstem: "Marian... ty masz osobowość!". I w tym momencie mnie zatkało, jeszcze nigdy w życiu nie usłyszałem tak pięknego komplementu, jeszcze nikt nie dostrzegł we mnie czegoś nadzwyczajnego i nikt mi o tym nie powiedział. Poczułem się naprawdę cudownie, jak feniks odradzający się z popiołów, dosłownie bosko... Tego wieczora nie potrzebowałem już nic do szczęścia... No bo pierwszy raz w życiu upiłem się wódką (ale wiedziałem kiedy przestać ), usłyszałem najpiękniejsze zdanie w tym roku i zacząłem znowu wierzyć w przyjaźń...

dzień trzeci: poniedziałek
Wstaliśmy chyba o 5.30, by zdążyć na PKS (a ja oczywiście nie wziąłem nic do żarcia). Pojechaliśmy nad morze, do jednej z największych na świecie kopalni bursztynu. Tam to dopiero był syf, totalne zadupie, chaszcze, błoto, mróz i inne bajery. W muzeum Wojtek doprowadził mnie do ataku śmiechu, którego nie mogłem opanować... Morze i plaża były nieciekawe i ponure, a ja walczyłem z głodem przez, uwaga, uwaga... 20 godzin (licząc od dnia poprzedniego)!!! Myślałem, że mi żołądek wyskoczy (okropność i zarazem moja głupota). W knajpie (ciągle tej samej) kelnerki miały z nas już zwałę, ale my z nich też. Bo oto gościówka mi się pyta, czy mówię po angielsku, a sama nie rozumie, co to znaczy rachunek - myślała, że mi chodzi o piwo (bill - beer)!!! Ale po trzech dniach pobytu w Kaliningradzie przyzwyczaiłem się do tego, że w Rosji wszystko jest inne niż u nas... Potem był już powrót i te jakże ciekawe rozmowy - np. "...lubisz mnie? bo ja śmierdzę..." Ogólnie mówiąc zwała na maxa. No i jeszcze 'mrówki' na granicy. Dosłownie nie wierzyłem, że ludzie naprawdę rozwalają w pociągu ściany i podłogi, żeby schować wódę i papierosy. A kolejarze i celnicy są całkowicie skorumpowani... Chciałoby się rzec: "A to Rosja właśnie".
11 listopada 2003   Komentarze (2)
< 1 2 ... 34 35 36 37 38 ... 56 57 >
Skid | Blogi